Nie
przypuszczała, że jedna piosenka będzie w stanie wywołać u niej tak wiele
skrajnych emocji. Wspomnienia – one były ich przyczyną. Po raz kolejny
przechodziła w swoim życiu poważne załamanie i chociaż miała u swego boku
ludzi, na których jej zależało, nie potrafiła podzielić się z nimi tak dobrze
ukrywaną tajemnicą. Była na siebie wściekła. Nie powinna w ten sposób reagować
podczas castingu. Umiała maskować emocje. Tego wymagano od niej na co dzień.
Całym życiem piosenkarki była gra pozorów. Sztuczne uśmiechy, radosne rozmowy z
fanami oraz fałszywa chęć spełniania zachcianek innych ludzi. Po raz kolejny
zaczynała mieć dość tego życia. Wiele spraw zaszło zdecydowanie zbyt daleko.
Tajemnice, którymi nie mogła dzielić się z innymi ludźmi mocno uwierały. Nie
potrafiła już patrzeć w zielone tęczówki Harry’ego bez zastanawiania się: co by było gdyby. Ponoć prawda wyzwala.
Ta jednak byłaby dla niego zdecydowanie zbyt bolesna. Tego dnia wielokrotnie
próbowała zacząć rozmowę na poważny temat, ale za każdym razem tchórzyła.
Wreszcie pękła tama, a łzy same potoczyły się po bladych policzkach.
- Lys, porozmawiaj ze mną.
Styles chwycił chłodną
dłoń dziewczyny, próbując się przy tym uśmiechnąć. Tym skromnym gestem zawsze
potrafił ją rozweselić i sprawić, by w jej oczach znów pojawiły się radosne
iskierki. Teraz nawet to nie zadziałało. Czuł, że znalazł się w ciemnym zaułku,
z którego nie ma wyjścia. Jako kochany chłopak powinien umieć pomóc
dziewczynie, na której tak bardzo mu zależy. Problem polegał na tym, że nic nie
działało.
- Czy mogę coś dla ciebie zrobić? –
Pogładził delikatną skórę na policzkach dziewczyny. Wzdrygnęła się. Zupełnie
tak, jakby jego dotyk przysparzał jej cierpienia. – Lys, kolejny casting masz już
za trzy dni. Czy do tego czasu masz zamiar milczeć?
Przez
kolejną godzinę nie odstępował jej nawet na krok. Wierzył, że wreszcie uda mu
się do niej dotrzeć. Zazwyczaj należała do osób dość wygadanych, które mówią
przyjaciołom o dręczących problemach. Więc co takiego skrywała brunetka? Jej
dziwne zachowanie nie umknęło również osobom znajdującym się podczas castingu
do X-Factora w Londynie. Znów pojawiły się plotki mówiące o załamaniu nerwowym
młodej gwiazdki, która ma zamiar zrezygnować z udziału w programie na rzecz
własnych, prywatnych spraw. A nawet jeśli? To przecież nic złego, że człowiek
czasem chce pobyć sam ze sobą. Gorzej, gdy na dobre zamyka się we własnym
świecie. Lyssandra nie chciała rozmawiać nawet z Chelle, która spędziła razem z
nią prawie cały, poprzedni wieczór. Bezmyślnie wpatrywała się tylko w ekran
telewizora. Jej wzrok był nieobecny, ale przepełniony niespotykanym
cierpieniem. Styles zadzwonił nawet do managera brunetki, który również milczał
jak zaklęty. Powtarzał tylko, że jeśli Lyssandra zechce, to z całą pewnością o
wszystkim mu opowie. Następnie rozłączył się udając, iż ma ważnego gościa,
który ma przygotować trasę koncertową Haywood.
- Lou – szepnęła dziewczyna, ponownie
naciągając polarowy koc po same uszy. – Muszę porozmawiać z Louisem.
Kędzierzawy
zerwał się z miejsca wierząc, że właśnie się przesłyszał. Dopiero po chwili
dotarło do niego, że wszystkie jego mięśnie są boleśnie napięte. Próbował się
rozluźnić, ale nic z tego. Tych kilka słów w dalszym ciągu dudniło w jego uszach.
Dłonie zacisnął w pięści. Relacje między dwoma wokalistami nie były najlepsze.
Każdego dnia Harry starał się udowodnić Lou, że nawet nie powinien próbować
żadnych sztuczek. W kolejnych wywiadach opowiadał o wspaniałym uczuciu, jakim
jest pierwsza miłość. Za każdym razem widział, jak radosny blask w oczach
szatyna gaśnie. Nerwowo spuszczał wzrok, niejednokrotnie nie zabierając już ani
razu głosu. Styles czerpał z tego swego rodzaju przyjemność. Teraz jednak
odczuł zawód. To właśnie z Louisem chciała rozmawiać, a nie z nim. Niby co
takiego miał w sobie szatyn? Jaką tajemnicę skrywała brunetka i dlaczego to
właśnie on miał być jej powiernikiem?
- Więc do niego zadzwoń – warknął Harry,
a w oczach dziewczyny zarysowało się niemałe zdziwienie. Nie miała przecież
zielonego pojęcia, iż od jakiegoś czasu dwójka przyjaciół toczy między sobą
wojnę. – Przepraszam. Dziwię się po prostu, że wolisz porozmawiać z Lou, a nie
ze mną. Nawet Chelle nie chciałaś nic powiedzieć. Staram się nadążyć za twoim
tokiem rozumowania, ale chyba coś mi umyka.
Dziewczyna
powoli podniosła się z kanapy, ignorując przy tym otępiający ból głowy oraz
mroczki pojawiające się przed oczami. Szczupłe palce obu dłoni ułożyła na
ramionach chłopaka. W jego zielonych tęczówkach widziała złość. Musiała
spróbować wybrnąć jakoś z tej sytuacji. Ucieczka kolejny raz nie wchodziła w
rachubę. Czas najwyższy zmierzyć się z własnymi problemami.
- Harry, daj mi czas. Kilka dni –
przesunęła palcami po policzku chłopaka, na którym wyczuła kilkudniowy zarost.
– Jest kilka spraw, które muszę sobie poukładać i obiecuję, że w święta o
wszystkim tobie opowiem.
Na
krótką chwilę zapadła głucha cisza. Lys miała wrażenie, że wyraźnie słyszy
bicie własnego serca. Nerwowo zagryzła dolną wargę w oczekiwaniu na jakąkolwiek
reakcję ze strony Harry’ego. Stał ze wzrokiem utkwionym w jej tęczówkach,
tocząc przy tym bitwę z własnymi myślami.
- Dobrze Lys – odezwał się wreszcie,
obejmując brunetkę w pasie. – Poczekam do świąt. Mogę czekać nawet całe życie i
dobrze o tym wiesz.
- Dziękuję – szepnęła, wtulając się w
szeroką, dobrze umięśnioną pierś chłopaka. – Czy mógłbyś teraz zawieźć mnie do
rodziców?
Chłopak
przetarł zmęczoną twarz. Trudno było mu dotrzeć do Lys. Zdawało mu się, że
przebił się przez ten mur, którym uwielbiała się otaczać. Skruszył delikatną
powłokę, odkrywając pod spodem silną i zdecydowaną kobietę. Za każdym razem
musiało jednak zdarzyć się coś, co cofa ich do samego początku. Przez ostatnie
miesiące na nowo pracował nad ich wzajemnym zaufaniem. Starał się udowodnić, że
nie jest już tym nieodpowiedzialnym chłopcem. Dorósł. Nie tylko fizycznie, ale
i psychicznie. Potrzebował Lyssandry. Była jego narkotykiem. Teraz jednak
zaczął się zastanawiać nad odwykiem. Nie można w nieskończoność się oszukiwać i
odprawiać pokutę za nieswoje winy. Ale postanowił poczekać. Obiecał, nie mógł
jej zawieść. W dalszym ciągu czuł, że jest jej potrzebny. Odkrył prawdziwe
oblicze Lyssandry, a ona niejednokrotnie nie potrafiła sobie z nim poradzić.
Tak. Na koniec rozmyślań musiał przed sobą przyznać: oboje potrzebowali siebie
nawzajem.
Chwycił
drobną dłoń dziewczyny. Odetchnął z ulgą, kiedy odwzajemniła uścisk i
uśmiechnęła się blado.
- Spakuj się, a ja poczekam na ciebie w
samochodzie.
Nachylił
się i delikatnie musnął wargami policzek dziewczyny. Nie chciał narzucać swojej
obecności. Jeśli potrzebowała być sama – musiał jej to zapewnić. W prawdzie
poczuł się dotknięty faktem, iż to właśnie Tomlinsonowi będzie się zwierzać,
ale musiał przełknąć tą gorycz. Zbiegł szybko po schodach. W korytarzu minął
dwie nastolatki, które zaczęły chichotać na jego widok. Chciał je zignorować,
kiedy kątem oka dostrzegł okładkę najnowszego wydania brukowca. Zapewne nawet
by się nim nie zainteresował, gdyby nie jego podobizna. Grzecznie poprosił
dziewczynę, aby oddała mu swój egzemplarz. Gwiazdom wszystko przychodzi łatwo.
- Jasna cholera! – Zaklął zdając sobie
sprawę, że kolejny raz wpakował się w poważne tarapaty. Póki Haywood o niczym
nie wiedziała, było w porządku. Problem polegał na tym, że umiała korzystać z
Internetu, a tam z całą pewnością już huczało od plotek.
Niepewnie zerknął na
dziewczyny, które już czaiły się by poprosić o autograf. Warknął pod nosem
jeszcze kilka przekleństw, oddał im gazetę i wybiegł z budynku. Wsiadając do
samochodu już miał ułożoną odpowiednią wymówkę. Musiał przeprosić Lys teraz.
Kolejny raz będzie się przed nią korzyć, chociaż właściwie nic złego nie
zrobił. To nie jego wina, że paparazzi lubią tworzyć własne wersje wydarzeń.
Kto, jak kto, ale Lyssandra powinna dobrze o tym wiedzieć.
Podskoczył w miejscu,
kiedy drzwi trzasnęły cicho.
- Coś się stało? – Zapytała brunetka,
uśmiechając się przy tym blado.
- Ja… - Harry zagryzł dolną wargę.
Kolejny raz poczuje, że ją zranił. – Ci przeklęci dziennikarze znów oskarżają
mnie o romanse za twoimi plecami.
- Coś już zdążyło obić mi się o uszy –
Lys wzruszyła ramionami, a niewyraźny uśmiech nie schodził z jej ust. – Harry,
już raz przez to przeszliśmy. Nie uwierzę kolejny raz w coś, co jest kłamstwem.
Chyba, że nie zaprzeczysz.
- Och, Lys. – Kędzierzawy ujął w dłonie
twarz dziewczyny. Kciukami gładził skórę na zaróżowionych policzkach. – Dobrze
wiesz, że nigdy bym ciebie nie zdradził.
- I to mi wystarczy.
Dziewczyna
przeniosła spojrzenie na przednią szybę, na której pojawiły się pierwsze krople
deszczu. Jak na złość śnieg nie miał zamiaru padać. Lyssandra odetchnęła z
ulgą. Teraz nie była w nastroju na nagrywanie teledysku do ich nowego singla.
Nie miała również ochoty pojawiać się za kilka dni w Glasgow, gdzie miały odbyć
się kolejne castingi do programu. Była zmęczona, ale tym razem miesiąc
odpoczynku już nie wchodził w grę. Musiała uporać się z własnymi problemami.
Rozmowa z Louisem była nieunikniona. Tylko on mógł ją zrozumieć i przewidzieć
przy tym reakcję na Harry’ego.
Szatyn
siedział w swoim pokoju zastanawiając się, w którym momencie jego życie
skręciło na tą niewłaściwą ścieżkę. Wszystko się posypało. Nie ufał już
przyjaciołom, oszukiwał dziewczynę, która zasługiwała na kogoś znacznie
lepszego, a do tego stracił serce do śpiewania. Nie. Zdecydowanie nie był już
tą samą osobą. Mógł oszukiwać wszystkich, ale nie siebie. Uczucie do Lyssandry
niszczyło go od środka. Potrzebował jej. Była wszystkim. Nadawała sens życiu,
które ponoć nie było już nic warte. Ale w jaki sposób mógł jej zaimponować? Nie
był przecież słodkim, czarującym Stylesem. W jego przypadku jeden uśmiech
wystarczył.
Zacisnął
dłonie w pięści. Nic nie mógł zrobić. Obiecał sobie, że będzie walczyć. Lys
nigdy nie miała okazji, by zapoznać się z jego uczuciami. Może gdzieś w głębi
serca odczuwała to samo? Łudził się. Miał nadzieję, że wszystko może się
jeszcze odmienić. O mały włos nie zaczął skakać po pokoju z radości, kiedy
dziewczyna zadzwoniła do niego z prośbą, by przyjechał do rodzinnej posiadłości
Haywoodów. Czuł, że to właśnie może być jego pięć minut jeśli wreszcie się
zdobędzie na tych kilka słów prawdy.
Z
domu wypadł z pięć minut. Nie zabrał ze sobą nawet kurtki. Nie powiedział
również Liamowi, gdzie się wybiera. Chwycił kluczki od samochodu, odpalił
silnik i po krótkiej chwili przeklinając londyńskie korki, udał się na obrzeża
metropolii. Pod nosem radośnie nucił każdą piosenkę, która leciała akurat w
radiu. W tej chwili nic, ani nikt, nie był w stanie zepsuć dobrego humoru
Tomlinsona. Może za wyjątkiem sznura samochodów, które jak na złość poruszały
się w żółwim tempie.
Wreszcie
udało mu się dotrzeć pod odpowiedni adres. Wysoka, stalowa brama była otwarta.
Niewiele myśląc ruszył podjazdem w stronę ogromnego domu, który skryty był w
cieniu potężnych dębów, które teraz zupełnie pozbawione były liści. Samochód
zaparkował przed drzwiami prowadzącymi do wnętrza budynku. Kluczyki oddał
lokajowi, który obiecał znaleźć dla niego miejsce w garażu. Poinformował
również, iż Lyssandra znajduje się w swoim pokoju. Schodami na piętro, a
następnie trzecie drzwi po lewo.
Do
tej pory Lou nie miał zbyt wielu okazji, by podziwiać ten piękny dom od środka.
Wszystkie pomieszczenia urządzone były w najlepszym stylu. Lśniące posadzki,
ściany idealnie gładkie w kolorze białym lub kremowym. Do tego wielkoformatowe
zdjęcia całej rodziny oraz ważnych wydarzeń w ich życiu. Jedno z nich
przedstawiało Lyssandrę podczas przesłuchania do X-Factora. Miała wtedy
siedemnaście lat.
- Cześć Lou – szepnęła brunetka,
zjawiając się w korytarzu. Wyglądała na zmęczoną. – Dziś też patrzyłam na to
zdjęcie marząc, by ten dzień nigdy nie miał miejsca.
- Jak zwykle dramatyzujesz. – Szatyn
starał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego marny grymas. – Coś się stało, że do
mnie zadzwoniłaś?
- Musimy porozmawiać – odpowiedziała
głosem pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
- Co Styles znów przeskrobał? – Lou znów
silił się na luźny ton głosu. Był przyjacielem Lys i nie chciał stracić tego na
rzecz swoich irracjonalnych uczuć. – Jeśli coś podobnego, to…
- Nie, tym razem chodzi o mnie.
Szatyn
ściągnął brwi, analizując słowa dziewczyny. Niby co ona mogła złego zrobić? W
swoim życiu nie skrzywdziłaby nawet muchy, a każdą decyzję musiała dokładnie
rozważyć. Skoro jednak to do niego zadzwoniła, sprawa musiała być ważna. Nie mógł
zignorować problemów Lys, chociaż sam miał mnóstwo swoich.
Podążyli
do pokoju Lys. Nie było w nim już tych wszystkich drobiazgów i bibelotów. Na
ścianach w dalszym ciągu wisiały plakaty jej dawnych idoli, ale biurko nie było
zawalone mnóstwem papierów. Na toaletce leżała jedynie szczotka i kilka
kosmetyków. Otwarta szafa świeciła pustką. Widać było, iż od jakiegoś czasu
nikt tutaj nie mieszka. W powietrzu nie unosił się również zapach ulubionych
perfum Lyssandry.
- Chyba niedługo zabiorą nas na nagrywanie
teledysku – zauważyła brunetka, stając przy drzwiach balkonowych. Białe płatki
śniegu leniwie opadały na zmarzniętą ziemię. Wreszcie odwróciła się w stronę
nic nierozumiejącego chłopaka. – Lou, to co usłyszysz ode mnie za chwilę, musi
pozostać tylko między nami. To ja zdecyduję o tym, kiedy Harry pozna prawdę. A
musisz wiedzieć, że jest ona bolesna. Dotrzymasz tajemnicy?
- Oczywiście. Dobrze wiesz, że możesz na
mnie polegać.
- Więc słuchaj…
~Harry
znów skacze z kwiatka na kwiatek? Kolejne plotki, a może ktoś zwyczajnie chce
zrobić mu na złość? Przecież kolejny raz nie zawiódłby zaufania Lyssandry
Haywood… Trudno powiedzieć, co siedzi w głowie loczka. Mimo wszystko mam
nadzieję, że nie doprowadzi to nas do kolejnej katastrofy.
Wasza
Lyry, xxx
~*~
Muszę się Wam przyznać, że teraz jest dość ciężki okres dla mojej twórczości związanej z 1D. Wybiłam się gdzieś tam z rytmu i nie umiem do niego wrócić. Mam pewne plany i nadzieje, ale nie wiem co z nich wyjdzie. Mimo wszystko dziękuję, że ze mną jesteście, a ja postaram się być u Was :)