24 marca 2013

XI - Porozmawiaj ze mną.



                Nie przypuszczała, że jedna piosenka będzie w stanie wywołać u niej tak wiele skrajnych emocji. Wspomnienia – one były ich przyczyną. Po raz kolejny przechodziła w swoim życiu poważne załamanie i chociaż miała u swego boku ludzi, na których jej zależało, nie potrafiła podzielić się z nimi tak dobrze ukrywaną tajemnicą. Była na siebie wściekła. Nie powinna w ten sposób reagować podczas castingu. Umiała maskować emocje. Tego wymagano od niej na co dzień. Całym życiem piosenkarki była gra pozorów. Sztuczne uśmiechy, radosne rozmowy z fanami oraz fałszywa chęć spełniania zachcianek innych ludzi. Po raz kolejny zaczynała mieć dość tego życia. Wiele spraw zaszło zdecydowanie zbyt daleko. Tajemnice, którymi nie mogła dzielić się z innymi ludźmi mocno uwierały. Nie potrafiła już patrzeć w zielone tęczówki Harry’ego bez zastanawiania się: co by było gdyby. Ponoć prawda wyzwala. Ta jednak byłaby dla niego zdecydowanie zbyt bolesna. Tego dnia wielokrotnie próbowała zacząć rozmowę na poważny temat, ale za każdym razem tchórzyła. Wreszcie pękła tama, a łzy same potoczyły się po bladych policzkach.
- Lys, porozmawiaj ze mną.
Styles chwycił chłodną dłoń dziewczyny, próbując się przy tym uśmiechnąć. Tym skromnym gestem zawsze potrafił ją rozweselić i sprawić, by w jej oczach znów pojawiły się radosne iskierki. Teraz nawet to nie zadziałało. Czuł, że znalazł się w ciemnym zaułku, z którego nie ma wyjścia. Jako kochany chłopak powinien umieć pomóc dziewczynie, na której tak bardzo mu zależy. Problem polegał na tym, że nic nie działało.
- Czy mogę coś dla ciebie zrobić? – Pogładził delikatną skórę na policzkach dziewczyny. Wzdrygnęła się. Zupełnie tak, jakby jego dotyk przysparzał jej cierpienia. – Lys, kolejny casting masz już za trzy dni. Czy do tego czasu masz zamiar milczeć?
                Przez kolejną godzinę nie odstępował jej nawet na krok. Wierzył, że wreszcie uda mu się do niej dotrzeć. Zazwyczaj należała do osób dość wygadanych, które mówią przyjaciołom o dręczących problemach. Więc co takiego skrywała brunetka? Jej dziwne zachowanie nie umknęło również osobom znajdującym się podczas castingu do X-Factora w Londynie. Znów pojawiły się plotki mówiące o załamaniu nerwowym młodej gwiazdki, która ma zamiar zrezygnować z udziału w programie na rzecz własnych, prywatnych spraw. A nawet jeśli? To przecież nic złego, że człowiek czasem chce pobyć sam ze sobą. Gorzej, gdy na dobre zamyka się we własnym świecie. Lyssandra nie chciała rozmawiać nawet z Chelle, która spędziła razem z nią prawie cały, poprzedni wieczór. Bezmyślnie wpatrywała się tylko w ekran telewizora. Jej wzrok był nieobecny, ale przepełniony niespotykanym cierpieniem. Styles zadzwonił nawet do managera brunetki, który również milczał jak zaklęty. Powtarzał tylko, że jeśli Lyssandra zechce, to z całą pewnością o wszystkim mu opowie. Następnie rozłączył się udając, iż ma ważnego gościa, który ma przygotować trasę koncertową Haywood.
- Lou – szepnęła dziewczyna, ponownie naciągając polarowy koc po same uszy. – Muszę porozmawiać z Louisem.
                Kędzierzawy zerwał się z miejsca wierząc, że właśnie się przesłyszał. Dopiero po chwili dotarło do niego, że wszystkie jego mięśnie są boleśnie napięte. Próbował się rozluźnić, ale nic z tego. Tych kilka słów w dalszym ciągu dudniło w jego uszach. Dłonie zacisnął w pięści. Relacje między dwoma wokalistami nie były najlepsze. Każdego dnia Harry starał się udowodnić Lou, że nawet nie powinien próbować żadnych sztuczek. W kolejnych wywiadach opowiadał o wspaniałym uczuciu, jakim jest pierwsza miłość. Za każdym razem widział, jak radosny blask w oczach szatyna gaśnie. Nerwowo spuszczał wzrok, niejednokrotnie nie zabierając już ani razu głosu. Styles czerpał z tego swego rodzaju przyjemność. Teraz jednak odczuł zawód. To właśnie z Louisem chciała rozmawiać, a nie z nim. Niby co takiego miał w sobie szatyn? Jaką tajemnicę skrywała brunetka i dlaczego to właśnie on miał być jej powiernikiem?
- Więc do niego zadzwoń – warknął Harry, a w oczach dziewczyny zarysowało się niemałe zdziwienie. Nie miała przecież zielonego pojęcia, iż od jakiegoś czasu dwójka przyjaciół toczy między sobą wojnę. – Przepraszam. Dziwię się po prostu, że wolisz porozmawiać z Lou, a nie ze mną. Nawet Chelle nie chciałaś nic powiedzieć. Staram się nadążyć za twoim tokiem rozumowania, ale chyba coś mi umyka.
                Dziewczyna powoli podniosła się z kanapy, ignorując przy tym otępiający ból głowy oraz mroczki pojawiające się przed oczami. Szczupłe palce obu dłoni ułożyła na ramionach chłopaka. W jego zielonych tęczówkach widziała złość. Musiała spróbować wybrnąć jakoś z tej sytuacji. Ucieczka kolejny raz nie wchodziła w rachubę. Czas najwyższy zmierzyć się z własnymi problemami.
- Harry, daj mi czas. Kilka dni – przesunęła palcami po policzku chłopaka, na którym wyczuła kilkudniowy zarost. – Jest kilka spraw, które muszę sobie poukładać i obiecuję, że w święta o wszystkim tobie opowiem.
                Na krótką chwilę zapadła głucha cisza. Lys miała wrażenie, że wyraźnie słyszy bicie własnego serca. Nerwowo zagryzła dolną wargę w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję ze strony Harry’ego. Stał ze wzrokiem utkwionym w jej tęczówkach, tocząc przy tym bitwę z własnymi myślami.
- Dobrze Lys – odezwał się wreszcie, obejmując brunetkę w pasie. – Poczekam do świąt. Mogę czekać nawet całe życie i dobrze o tym wiesz.
- Dziękuję – szepnęła, wtulając się w szeroką, dobrze umięśnioną pierś chłopaka. – Czy mógłbyś teraz zawieźć mnie do rodziców?
                Chłopak przetarł zmęczoną twarz. Trudno było mu dotrzeć do Lys. Zdawało mu się, że przebił się przez ten mur, którym uwielbiała się otaczać. Skruszył delikatną powłokę, odkrywając pod spodem silną i zdecydowaną kobietę. Za każdym razem musiało jednak zdarzyć się coś, co cofa ich do samego początku. Przez ostatnie miesiące na nowo pracował nad ich wzajemnym zaufaniem. Starał się udowodnić, że nie jest już tym nieodpowiedzialnym chłopcem. Dorósł. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Potrzebował Lyssandry. Była jego narkotykiem. Teraz jednak zaczął się zastanawiać nad odwykiem. Nie można w nieskończoność się oszukiwać i odprawiać pokutę za nieswoje winy. Ale postanowił poczekać. Obiecał, nie mógł jej zawieść. W dalszym ciągu czuł, że jest jej potrzebny. Odkrył prawdziwe oblicze Lyssandry, a ona niejednokrotnie nie potrafiła sobie z nim poradzić. Tak. Na koniec rozmyślań musiał przed sobą przyznać: oboje potrzebowali siebie nawzajem.
                Chwycił drobną dłoń dziewczyny. Odetchnął z ulgą, kiedy odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się blado.
- Spakuj się, a ja poczekam na ciebie w samochodzie.
                Nachylił się i delikatnie musnął wargami policzek dziewczyny. Nie chciał narzucać swojej obecności. Jeśli potrzebowała być sama – musiał jej to zapewnić. W prawdzie poczuł się dotknięty faktem, iż to właśnie Tomlinsonowi będzie się zwierzać, ale musiał przełknąć tą gorycz. Zbiegł szybko po schodach. W korytarzu minął dwie nastolatki, które zaczęły chichotać na jego widok. Chciał je zignorować, kiedy kątem oka dostrzegł okładkę najnowszego wydania brukowca. Zapewne nawet by się nim nie zainteresował, gdyby nie jego podobizna. Grzecznie poprosił dziewczynę, aby oddała mu swój egzemplarz. Gwiazdom wszystko przychodzi łatwo.
- Jasna cholera! – Zaklął zdając sobie sprawę, że kolejny raz wpakował się w poważne tarapaty. Póki Haywood o niczym nie wiedziała, było w porządku. Problem polegał na tym, że umiała korzystać z Internetu, a tam z całą pewnością już huczało od plotek.
Niepewnie zerknął na dziewczyny, które już czaiły się by poprosić o autograf. Warknął pod nosem jeszcze kilka przekleństw, oddał im gazetę i wybiegł z budynku. Wsiadając do samochodu już miał ułożoną odpowiednią wymówkę. Musiał przeprosić Lys teraz. Kolejny raz będzie się przed nią korzyć, chociaż właściwie nic złego nie zrobił. To nie jego wina, że paparazzi lubią tworzyć własne wersje wydarzeń. Kto, jak kto, ale Lyssandra powinna dobrze o tym wiedzieć.
Podskoczył w miejscu, kiedy drzwi trzasnęły cicho.
- Coś się stało? – Zapytała brunetka, uśmiechając się przy tym blado.
- Ja… - Harry zagryzł dolną wargę. Kolejny raz poczuje, że ją zranił. – Ci przeklęci dziennikarze znów oskarżają mnie o romanse za twoimi plecami.
- Coś już zdążyło obić mi się o uszy – Lys wzruszyła ramionami, a niewyraźny uśmiech nie schodził z jej ust. – Harry, już raz przez to przeszliśmy. Nie uwierzę kolejny raz w coś, co jest kłamstwem. Chyba, że nie zaprzeczysz.
- Och, Lys. – Kędzierzawy ujął w dłonie twarz dziewczyny. Kciukami gładził skórę na zaróżowionych policzkach. – Dobrze wiesz, że nigdy bym ciebie nie zdradził.
- I to mi wystarczy.
                Dziewczyna przeniosła spojrzenie na przednią szybę, na której pojawiły się pierwsze krople deszczu. Jak na złość śnieg nie miał zamiaru padać. Lyssandra odetchnęła z ulgą. Teraz nie była w nastroju na nagrywanie teledysku do ich nowego singla. Nie miała również ochoty pojawiać się za kilka dni w Glasgow, gdzie miały odbyć się kolejne castingi do programu. Była zmęczona, ale tym razem miesiąc odpoczynku już nie wchodził w grę. Musiała uporać się z własnymi problemami. Rozmowa z Louisem była nieunikniona. Tylko on mógł ją zrozumieć i przewidzieć przy tym reakcję na Harry’ego.

                Szatyn siedział w swoim pokoju zastanawiając się, w którym momencie jego życie skręciło na tą niewłaściwą ścieżkę. Wszystko się posypało. Nie ufał już przyjaciołom, oszukiwał dziewczynę, która zasługiwała na kogoś znacznie lepszego, a do tego stracił serce do śpiewania. Nie. Zdecydowanie nie był już tą samą osobą. Mógł oszukiwać wszystkich, ale nie siebie. Uczucie do Lyssandry niszczyło go od środka. Potrzebował jej. Była wszystkim. Nadawała sens życiu, które ponoć nie było już nic warte. Ale w jaki sposób mógł jej zaimponować? Nie był przecież słodkim, czarującym Stylesem. W jego przypadku jeden uśmiech wystarczył.
                Zacisnął dłonie w pięści. Nic nie mógł zrobić. Obiecał sobie, że będzie walczyć. Lys nigdy nie miała okazji, by zapoznać się z jego uczuciami. Może gdzieś w głębi serca odczuwała to samo? Łudził się. Miał nadzieję, że wszystko może się jeszcze odmienić. O mały włos nie zaczął skakać po pokoju z radości, kiedy dziewczyna zadzwoniła do niego z prośbą, by przyjechał do rodzinnej posiadłości Haywoodów. Czuł, że to właśnie może być jego pięć minut jeśli wreszcie się zdobędzie na tych kilka słów prawdy.
                Z domu wypadł z pięć minut. Nie zabrał ze sobą nawet kurtki. Nie powiedział również Liamowi, gdzie się wybiera. Chwycił kluczki od samochodu, odpalił silnik i po krótkiej chwili przeklinając londyńskie korki, udał się na obrzeża metropolii. Pod nosem radośnie nucił każdą piosenkę, która leciała akurat w radiu. W tej chwili nic, ani nikt, nie był w stanie zepsuć dobrego humoru Tomlinsona. Może za wyjątkiem sznura samochodów, które jak na złość poruszały się w żółwim tempie.
                Wreszcie udało mu się dotrzeć pod odpowiedni adres. Wysoka, stalowa brama była otwarta. Niewiele myśląc ruszył podjazdem w stronę ogromnego domu, który skryty był w cieniu potężnych dębów, które teraz zupełnie pozbawione były liści. Samochód zaparkował przed drzwiami prowadzącymi do wnętrza budynku. Kluczyki oddał lokajowi, który obiecał znaleźć dla niego miejsce w garażu. Poinformował również, iż Lyssandra znajduje się w swoim pokoju. Schodami na piętro, a następnie trzecie drzwi po lewo.
                Do tej pory Lou nie miał zbyt wielu okazji, by podziwiać ten piękny dom od środka. Wszystkie pomieszczenia urządzone były w najlepszym stylu. Lśniące posadzki, ściany idealnie gładkie w kolorze białym lub kremowym. Do tego wielkoformatowe zdjęcia całej rodziny oraz ważnych wydarzeń w ich życiu. Jedno z nich przedstawiało Lyssandrę podczas przesłuchania do X-Factora. Miała wtedy siedemnaście lat.
- Cześć Lou – szepnęła brunetka, zjawiając się w korytarzu. Wyglądała na zmęczoną. – Dziś też patrzyłam na to zdjęcie marząc, by ten dzień nigdy nie miał miejsca.
- Jak zwykle dramatyzujesz. – Szatyn starał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego marny grymas. – Coś się stało, że do mnie zadzwoniłaś?
- Musimy porozmawiać – odpowiedziała głosem pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
- Co Styles znów przeskrobał? – Lou znów silił się na luźny ton głosu. Był przyjacielem Lys i nie chciał stracić tego na rzecz swoich irracjonalnych uczuć. – Jeśli coś podobnego, to…
- Nie, tym razem chodzi o mnie.
                Szatyn ściągnął brwi, analizując słowa dziewczyny. Niby co ona mogła złego zrobić? W swoim życiu nie skrzywdziłaby nawet muchy, a każdą decyzję musiała dokładnie rozważyć. Skoro jednak to do niego zadzwoniła, sprawa musiała być ważna. Nie mógł zignorować problemów Lys, chociaż sam miał mnóstwo swoich.
                Podążyli do pokoju Lys. Nie było w nim już tych wszystkich drobiazgów i bibelotów. Na ścianach w dalszym ciągu wisiały plakaty jej dawnych idoli, ale biurko nie było zawalone mnóstwem papierów. Na toaletce leżała jedynie szczotka i kilka kosmetyków. Otwarta szafa świeciła pustką. Widać było, iż od jakiegoś czasu nikt tutaj nie mieszka. W powietrzu nie unosił się również zapach ulubionych perfum Lyssandry.
- Chyba niedługo zabiorą nas na nagrywanie teledysku – zauważyła brunetka, stając przy drzwiach balkonowych. Białe płatki śniegu leniwie opadały na zmarzniętą ziemię. Wreszcie odwróciła się w stronę nic nierozumiejącego chłopaka. – Lou, to co usłyszysz ode mnie za chwilę, musi pozostać tylko między nami. To ja zdecyduję o tym, kiedy Harry pozna prawdę. A musisz wiedzieć, że jest ona bolesna. Dotrzymasz tajemnicy?
- Oczywiście. Dobrze wiesz, że możesz na mnie polegać.
- Więc słuchaj…

~Harry znów skacze z kwiatka na kwiatek? Kolejne plotki, a może ktoś zwyczajnie chce zrobić mu na złość? Przecież kolejny raz nie zawiódłby zaufania Lyssandry Haywood… Trudno powiedzieć, co siedzi w głowie loczka. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie doprowadzi to nas do kolejnej katastrofy.
Wasza Lyry, xxx

~*~
Muszę się Wam przyznać, że teraz jest dość ciężki okres dla mojej twórczości związanej z 1D. Wybiłam się gdzieś tam z rytmu i nie umiem do niego wrócić. Mam pewne plany i nadzieje, ale nie wiem co z nich wyjdzie. Mimo wszystko dziękuję, że ze mną jesteście, a ja postaram się być u Was :)