Harold
leżał na łóżku w hotelowym pokoju. Swe zielone tęczówki intensywnie skupiał na
idealnie białym suficie. Nie było w nim niczego interesującego. A przynamniej
na to wyglądało z perspektywy zwykłego obserwatora. Kędzierzawy miał przed
swoimi oczami sceny ze szczęśliwej przeszłości. Mimowolnie zaczął wspominać
dzień, w którym przyjechał do Londynu na przesłuchanie do jednego z popularnych
programów muzycznych. To nie był jego pierwszy raz. Przeszedł ten pierwszy
stres już w wieku czternastu lat. Wtedy był zdecydowanie za młody. Poprzysiągł
sobie wtedy, że po ukończeniu szesnastego roku życia wróci jeszcze lepszy.
Udało się! Wtedy też po raz pierwszy spotkał nieśmiałą i cichą Lyssandrę
Haywood. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Podczas pierwszego
spotkania nie zamienili ze sobą nawet jednego słowa. Oboje skupiali się na pozostałych
uczestnikach castingu. Chcieli lepiej poznać konkurencję.
Wszystko
zmieniło się podczas drugiego etapu. Wtedy to Harry Styles zwrócił uwagę na
brunetkę, która siedziała w kącie pomieszczenia ze słuchawkami iPoda w uszach.
Nie reagowała na otaczających ją ludzi. Czasem jedynie uśmiechała się do kogoś,
kto potknął się o jej nogi. Nie była zła. Nie nawrzeszczała nawet na blondyna,
który o mały włos nie połamał jej kilku kości. W prawdzie w jej oczach zalśniły
łzy, ale usta i tak ułożyły się do szerokiego uśmiechu. Nim kędzierzawy zdążył
zrobić krok w stronę brunetki, dosiadł się do niej jakiś szatyn. Dopiero po
kilku godzinach miał okazję poznać go osobiście – Louis Tomlinson. Wraz z
trójką innych chłopaków zostali połączeni w jeden zespół.
Harry
nie przypuszczał, że One Direction przetrwa dłużej niż emisja programu. Cała
piątka została dobrana przypadkowo. Pochodzili z różnych części kraju, a trafił
się nawet Irlandczyk. Sporo ich połączyło. Mieli podobne zainteresowania,
kochali muzykę, potrafili napisać razem piosenkę oraz skomponować melodię.
Odpadnięcie z programu wcale nie oznaczało końca. To był dopiero początek
przygody ze sławą.
Gdyby
tylko mógł, Harry z całą pewnością cofnąłby czas. Być może nawet do chwili, gdy
zdecydował kolejny raz wziąć udział w castingu do X-Factora. Byłby teraz
zwykłym osiemnastolatkiem. Nie musiałby przejmować się tym, co się stanie po
wyjściu na dwór bez ochroniarza u boku. Odpocząłby od światła fleszy oraz
nieustających pisków ze strony fanek. Ale głupi szesnastolatek wierzył, że
takie życie to spełnienie marzeń! Styles prychnął cicho, przymykając powieki na
krótką chwilę. Program odmienił jego życie, ale gdyby nie znalazł się w
X-Factorze – nigdy by nie poznał Lyssandry. Nie żałował tych dwóch lat, które
spędził razem z Haywood. Przy niej stał się bardziej wrażliwy, ważył każde
słowo, dorósł. Mając obok siebie ukochaną kobietę poradził sobie ze sławą. Nie
musiał przejmować się fankami. Był razem z Lys, a inne dziewczyny nie były mu
potrzebne do szczęścia. Nie mógł uwierzyć, gdy to szczęście wymknęło się z jego
rąk. Nie miał nad tym kontroli.
Cztery
długie miesiące czekał, aż będzie mógł znów ją zobaczyć. Każdego dnia usychał z
tęsknoty. Próbował skontaktować się z Lys, ale nie odbierała jego telefonów.
Kilka razy wykradł telefon Louisa. Ta dwójka od zawsze miała ze sobą bardzo
dobry kontakt. Tych telefonów również nie odbierała. Nie odpisywała na maile.
Próbowała zapomnieć, ale Harry nie mógł tak po prostu odpuścić. Obiecał sobie,
że zrobi wszystko, by znów odzyskać zaufanie Lyssandry.
Czując
przejmujący ból w karku przewrócił się na bok, napotykając przy tym rozbawione
spojrzenie swojego współlokatora. Ponownie prychnął, na co Louis zareagował
napadem cichego śmiechu.
- Czego rżysz? – Warknął kędzierzawy,
naciągając kołdrę po czubek nosa. – Weź się odczep.
- Nie mogę, bo jesteś taki uroczy – Louis
podniósł się z miejsca i przysiadł na brzegu łóżka Harry’ego. Odgarnął
przyjacielowi z czoła kilka niesfornych kosmyków. Biedny Styles męczył się już
od dłuższego czasu. Lyssandra była jego narkotykiem. Bez niej powoli wpadał w
szał. Został wysłany na nagły odwyk, z którego nie mógł się uwolnić. Haywood go
odrzuciła. Poczuła się zraniona zdjęciami, które znalazła na jednym z portali
plotkarskich. Ale w dalszym ciągu nie wiedziała wszystkiego, a Harry nie chciał
załatwić tego przez maila. Uparcie twierdził, że tutaj potrzebna jest rozmowa w
cztery oczy. Louis próbował zmienić nastawienie przyjaciela, ale był uparty.
Jak zwykle z resztą.
Teraz
Tomlinson sprawował rolę podwójnego agenta. Nie było mu z tym łatwo. Chciał w
jakiś sposób pocieszyć Stylesa. Nie mógł już dłużej znieść spojrzenia smutnych,
zielonych tęczówek. Z drugiej strony nie mógł namawiać Lyssandry do spotkania z
kimś, kto według niej okazał się parszywym zdrajcą i oszustem. Lou chciał być
dobrym przyjacielem. W tym przypadku musiał zdecydować, po czyjej jest stronie.
Niechętnie, ale zdecydował się stanąć po stronie Lys. Kiedy ujrzał ją
poprzedniego wieczora w hotelowym lobby, ledwo powstrzymał grymas. To rozstanie
wykańczało Haywood. Znosiła je znacznie gorzej niż Harry.
- Nie zjadłeś śniadania, podczas nagrania
nie byłeś sobą – Tomlinson zaczął wyliczać, próbując zdjąć z przyjaciela
kołdrę. – Zaraz po powrocie postanowiłeś zamknąć się w pokoju i tkwisz ze
wzrokiem utkwionym w suficie lub innej rzeczy w tym pokoju. Styles, co z tobą?
- Nie interesuj się – warknął
kędzierzawy, przelotnie zerkając na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę
szesnastą. Oznaczało to, że do spotkania z Lyssandrą miał jeszcze godzinę.
Właściwie to mógł tylko mieć nadzieję, że dziewczyna w ogóle się pojawi. Mogła
nie znaleźć liściku. Ewentualnie ktoś po złości zwyczajnie wyrzucił go do
śmieci zanim Lys wróciła do swojej garderoby. Miał tyle wątpliwości, ale mimo
to w głębi serca wierzył, że jednak przyjdzie. Oboje byli sobie coś winni.
Podniósł
się z łóżka, zrzucając przy tym Louisa na podłogę. Szatyn mruknął pod nosem
kilka niecenzuralnych słów, chwycił swój telefon i opuścił pokój trzaskając
drzwiami. Harry wzruszył tylko ramionami, wyrzucając z walizki wszystkie
ubrania. Musiał znaleźć coś odpowiedniego na to spotkanie. Biała koszulka z
nadrukiem się nie nadawała. Gruba, fioletowa bluza również. Odrzucił też szare
spodnie, by po chwili jednak się na nie zdecydować. Dobrał do nich błękitną koszulę,
a pod spód dopasowany, biały podkoszulek. Zebrał rzeczy i udał się z nimi do
łazienki. Przez krótką chwilę przyglądał się własnemu odbiciu w ogromnym
lustrze. Wyglądał na zmęczonego. Sine worki pod oczami. Zielone tęczówki
straciły na intensywności. Znikł również ten radosny blask. Harry nie uśmiechał
się jak dawniej. W końcu ktoś musiał to zauważyć. Jeszcze niedawno dostawał od
fanek po kilkaset wpisów na Twitterze z prośbą, by przestał się przejmować.
Łatwo im mówić, skoro po ujawnieniu całej afery posypały się słowa krytyki.
Stracił również tysiące obserwujących. Próbował się tym nie przejmować. Nie
udało się.
Pod
prysznicem spędził zdecydowanie zbyt wiele czasu. Jak na złość włosy nie
chciały się ułożyć. Każdy z loków wywinięty był w inną stronę. Styles krzywił
się i przeklinał, ale nic to nie dało. Po jakichś piętnastu minutach zwyczajnie
się poddał. Miał nadzieję, że przynajmniej dzięki temu nikt go nie rozpozna.
Ubrał się szybko, spryskał perfumami i ponownie zerknął na zegarek. Teraz z
jego ust wyrwało się głośne i jakże poetyckie „kurwa”! Było już parę minut po godzinie siedemnastej. Był
spóźniony.
Wpadł
do windy, omal nie potykając się o sznurówki granatowych Conversów. Z dziesięć
razy wcisnął guzik z cyfrą zero mając nadzieję, że dzięki temu winda pojedzie
szybciej. Nie mógł skorzystać z głównego wejścia. Za dużo fanek i reporterów.
Wybiegł tylnym wyjściem, wpadając przy okazji na Zayna obmacującego się z jakąś
rudowłosą dziewczyną. Przystanął na chwilę, by w końcu machnąć ręką. Z Malikiem
przecież wszystko jest możliwe. Styles wybiegł na ulicę. Do Starbucksa miał
jakieś sto metrów. Przebiegł przez ulicę, lawirując między samochodami, których
właściciele niejednokrotnie używali swoich klaksonów. Zmachany Harry dotarł do
celu. Rozejrzał się uważnie po kawiarni, pozbawiony już nadziei. Lyssandra była
niezwykle punktualna. Nie lubiła spóźnialskich, którym dawała zaledwie pięć
minut. Po tym czasie zazwyczaj odchodziła z miejsca spotkania. A jednak
napotkał spojrzenie szarych tęczówek. Odetchnął z ulgą. Poczekała. Czyli
zależało jej! Inaczej przecież by nie przyszła. Na nowo rozpaliła w jego sercu
płomyk nadziei.
- Cześć – odezwał się nieśmiało, zajmując
miejsce naprzeciwko brunetki. – Myślałem… Znaczy bałem się… Lys – jęknął cicho,
próbując chwycić jej szczupłe dłonie. Cofnęła je szybko.
- Przyszłam tu z jednego powodu –
odezwała się bezbarwnym tonem, ale mimo wszystko serce Stylesa wywinęło
koziołka. – Przyszłam by ci powiedzieć, żebyś dał sobie spokój. Nie próbuj
podobnych sztuczek i podchodów. Nie wrócę do ciebie. Nie możemy być razem po
tym, co mi zrobiłeś.
Harry
czuł, jak jego serce kolejny raz rozpada się na pół. Na krótką chwilę stracił
oddech. Zaczął się dusić. Chwycił palcami krawędź drewnianego stolika. Nie
mogła robić mu tego kolejny raz.
- Ale to wszystko nie tak! – Krzyknął,
ściągając na siebie uwagę wszystkich klientów kawiarni. Lyssandra spojrzała na
kędzierzawego z przerażeniem. Harry nigdy nie należał do ludzi wybuchowych.
Zwariowanych, szalonych – owszem. Nigdy jednak nie widziała go w takim stanie.
Zrezygnowała z szybkiego odpuszczenia kawiarni. Nie chciała wzbudzać sensacji.
Prasa sobie na nich i tak wystarczająco używała przez jakiś czas.
- Harry, tak po prostu będzie lepiej…
- Nie gadaj głupot – westchnął ciężko,
próbując doprowadzić oddech do porządku. – Lyssandra ja w dalszym ciągu ciebie
kocham i nie mogę uwierzyć, że tak łatwo dałaś wiarę w autentyczność tych
zdjęć. Nigdy bym ciebie nie skrzywdził.
- Byłeś na tej imprezie, a ja nie miałam
o tym pojęcia.
- To była jedynie kwestia zaufania.
Przecież nie miałem zamiaru niczego przed tobą ukrywać.
- A jednak mi nie powiedziałeś, że
wybierasz się do klubu – Lyssandra patrzyła na swoje dłonie. Jeszcze cztery
miesiące temu błyszczał na nim skromny pierścionek z diamentowym oczkiem. Dostała
go na urodziny od Harry’ego. To miał być symbol ich miłości. Teraz spoczywał na
dnie szuflady w jej pokoju, w rodzinnej posiadłości Haywoodów.
Harry
zagryzał nerwowo dolną wargę. Sam siebie wpędził w kozi róg. Rzeczywiście
tamtego wieczora nie wspomniał nawet słowem o wyjściu do klubu. Skoro Lys nie
pytała to wyszedł z założenia, że nie będzie mieć nic przeciwko. To był
pierwszy raz. Podczas imprezy nieustannie dręczyły go wyrzuty sumienia. To Zayn
powtarzał, że każdy ma prawo rozerwać się i wypić bez obecności swojej
dziewczyny. Zdecydowanie Malik miał zły wpływ na lekko zagubionego Stylesa.
- Byłem w tym klubie tylko godzinę –
zaczął się tłumaczyć. – Wychodząc, przyczepiła się do mnie ta dziewczyna ze
zdjęcia. Była mocno wstawiona, koleżanki ją zostawiły. Co miałem zrobić?
Wyszliśmy razem, kleiła się do mnie, ale z mojej strony nic nie było. Wsadziłem
ją do taksówki, a sam pojechałem następną. Ot cała historia.
Próbował
poznać myśli Lyssandry. Ona jednak siedziała z wzrokiem w dalszym ciągu utkwionym
w dłoniach. Oddychała szybko. Odniósł wrażenie, że po policzku dziewczyny
spłynęła pojedyncza łza, która szybko znikła wśród burzy brązowych włosów.
Chciał przytulić Haywood, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Mogłaby to
źle odebrać. Siedział więc spokojnie, próbując skupić myśli na czymś innym. Na
próżno. Potrafił myśleć tylko o Lys.
- Harry ja… - odezwała się ledwo
słyszalnym szeptem. – Przepraszam.
Teraz
już nie miał wątpliwości, że brunetka płacze. Nim jednak zdążył wstać, jej już
nie było w kawiarni. Pozostał jedynie zapach kwiatowych perfum. Przed wejściem
zignorowała fanki, które za jej plecami pokazywały obraźliwe gesty. Nie
podobało się Harry’emu takie zachowanie. Lyssandra nie była niczemu winna.
- Mogę prosić o autograf? – Z zamyślenia wyrwał
go głos jakiejś dziewczyny. Przewracając oczami wziął jej zeszyt, długopis i
podpisał się niedbale. Zapewne chciała poprosić jeszcze o wspólne zdjęcie, ale
wstał od stołu, wyminął ją i opuścił kawiarnię.
Nie
miał nastroju na spędzanie czasu wśród fanów. Chciał wrócić do hotelu i na
spokojnie przeanalizować zaistniałą sytuację. Już miał przejść przez ulicę, gdy
kątem oka dostrzegł skuloną postać na jednej z ławek w pobliskim parku.
Zawrócił, niepewnie zagryzając dolną wargę. Głupi odruch w sytuacjach
stresowych, którego nie był w stanie się pozbyć. I nie chciał. Lyssandra ciągle
mu powtarzała, że to całkiem urocze.
Przysiadł
się do dziewczyny, której ciałem wstrząsał co chwila szloch. Otoczył ją
ramieniem, a ona bezwiednie się wtuliła w jego pierś. Spokojnymi ruchami dłoni
gładził brązowe włosy.
- Harry jestem kretynką – wyszeptała,
podnosząc na Stylesa zapłakane oczy. Uśmiechnął się delikatnie, ocierając kilka
łez z jej policzków.
- Sytuacja cię przerosła. Rozumiem – jego
głos zawsze był w stanie uspokoić Lys. Pociągnęła nosem jeszcze kilka razy i
odsunęła się od chłopaka. – Oboje popełniliśmy kilka błędów. Ja powinienem
tobie powiedzieć o tej imprezie. Ty mogłaś dać mi szansę, by wszystko wyjaśnić.
Myślę jednak, że zasługujemy na to, by spróbować kolejny raz.
Lyssandra
spuściła wzrok. Zawzięcie patrzyła teraz w źdźbła pożółkłej trawy. To spotkanie
z Harrym dało jej siłę na kolejne miesiące swego nędznego życia. Nie chciała
jednak dawać mu złudnej nadziei. Przez cztery miesiące usychała z tęsknoty. Przekonała
się również, że bez Stylesa u boku już nikt nie patrzy na nią przez pryzmat
sławnego chłopaka. Ludzie doceniali muzykę Lyssandry. Przestała również
otrzymywać negatywne wpisy od zazdrosnych fanek One Direction. Była po prostu
Lyssandrą Haywood – dziewczyną, która pokazała się w brytyjskim X-Factorze i
dzięki temu miała okazję piąć się na sam szczyt kariery.
- Nie możemy, Harry – brunetka podniosła
się z ławki. – Ten czas pokazał, że chyba jednak nie jesteśmy sobie pisani.
- Ale…
- To nie była tylko jedna plotka. Każdego
dnia musiałam znosić obraźliwe teksty od twoich fanów. Udawałam, że mnie to nie
rusza, ale teraz wreszcie się od tego uwolniłam – głos Lys się załamał. – I
dobrze mi z tym, Harry.
Nie
mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Przecież przed tym rozstaniem byli
nierozłączni i szaleńczo w sobie zakochani. Lyssandra nigdy nawet słowem nie
wspomniała, by przeszkadzały jej słowa krytyki. Harry zdawał sobie sprawę z
tego, że to musi być dla niej trudne. Często organizował wspólne wypady poza
miasto, gdzie nie było dostępu do Internetu. Tam Lys odpoczywała od medialnego
zamieszania. On z resztą też.
Ponownie
powiódł spojrzeniem za oddalającą się sylwetką brunetki. Nerwowo zacisnął
dłonie w pięści. Nie chciał się poddać. Za bardzo mu zależało na Lys. Skoro
jednak go odrzuciła, to nie mógł toczyć walki z wiatrakami. Nie mógł zmusić, by
na nowo go pokochała.
~Coraz
ciekawsze informacje do mnie docierają. Harry i Lyssandra widziani byli razem z
LA. Umówili się na spotkanie w Starbucksie. Wyglądało na to, że mają coś sobie
do wyjaśnienia. Kilka osób widziało również Haywood wybiegającą z kawiarni.
Miała w oczach łzy. Czyżby jednak nie zanosiło się na koniec tej historii? Czy
oboje są w stanie tak zwyczajnie się poddać i zakończyć związek? A może jednak
ulubiona para brytyjskiego show biznesu jakoś to przetrwa? Pożyjemy, zobaczymy.
Wasza
Lyry, xxx
~*~
Jak tak dalej pójdzie, to chyba będę musiała zawiesić zarówno to opowiadanie, jak i publikację tych, które mam w planach.
Nie lubicie mnie, czy coś? :(
Kochamy! Po prostu... <3 !!! Brak mi słów!!
OdpowiedzUsuńCzy ta dziewczyna z szablonu to Sunday Girl? Tak tylko pytam ;)
Mnóstwo osób czyta, a nie komentuje. Zamiast pisać dla statystyki, pisz dla siebie i tych, co komentują, a także tych, którzy się nie pokazują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Och, piszę dla siebie. Zawsze! Ale czasem miło wiedzieć, że ktoś jednak czasem wpadnie i zostawi po sobie kilka słów :)
UsuńDoskonale Cię rozumiem, ale nie masz czym się przejmować. Moje opowiadanie czyta ponad 250 osób (wiem to z ankiety) a nieraz skomentuje tylko 6 z nich :).
UsuńWspaniale opowiadanie! Świetny pomysł, czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Lys wysłuchała Harrego. Jednak jak widać on za bardzo ją kocha by przestać walczyć co mnie bardzo cieszy. Nie poddaję się. :) Ją jednak mogę po części zrozumieć, w końcu negatywne opinie o niej nie są miłe. Nikt nie chciałby czytać czegoś takiego o sobie.
OdpowiedzUsuńPod żadnym pozorem masz nie zawieszać, kasować bo uduszę! Ja czytam i zawszę będę. :) Pozdrawiam/kufer-szczęścia/
Jakie przecudowne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńI tak bardzo podoba mi się wygląd!
*,*
[ http://secretlifevictorie.blogspot.com/ ]
KOCHAM! świetne!
OdpowiedzUsuńpisz dalej nie mogę się doczekać następnego :D
nie no, ja nie mogę! kocham to! Chcę harrego i Lyssandrę!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko następny!
Ojej, biedny Harry spotkał się z odrzuceniem. Szkoda, że Lyss tak na to wszystko patrzy. To znaczy, wiadomo, że niemiłe komentarze oraz ocenianie jej muzyki przez muzykę Hazzy mogło być dla niej męczące, ale jeżeli ich miłość była prawdziwa, tak, jak twierdził Harry... No cóż, ciekawa jestem, czy Lyss w końcu się przekona, że ten związek tak naprawdę jest jej potrzebny. Jakoś nie chce mi się wierzyć, by Styles odpuścił i by Lyssandra przestała usychać z tęsknoty. W końcu kilkuminutowe spotkanie chyba nie wystarczy jej już na całe życie? No cóż, trochę współczuję Louisowi, że stoi pośrodku tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)