20 listopada 2012

IV - Więc mam dać tobie czas?



                Przechadzała się opustoszałymi uliczkami jednej z londyńskich dzielnic. Jej usta wykrzywiał delikatny uśmiech. Wspominała. Ileż to godzin spędziła w tych okolicach! Praktycznie całe, szczęśliwe dzieciństwo. Wtedy to nie miała problemów typu – czy wychodząc na ulicę nie natknie się na paparazzi wietrzących sensację. Nie zastanawiała się również, w co tak właściwie powinna zainwestować pieniądze, które już zdążyła zarobić przez tych kilka lat. Wtedy jedynym zmartwieniem byli rodzice, którzy kazali wracać do domu przed godziną siedemnastą. Lyssandra uważała, że państwo Haywood są zdecydowanie zbyt opiekuńczy. Teraz była im wdzięczna za miłość, którą okazywali. Była ona bezwarunkowa i jedyna w swoim rodzaju.
                Szczelniej opatuliła szyję szalikiem. Jesień w Londynie to chyba najpiękniejsza oraz najbardziej urocza pora roku. Większość ludzi nawet nie zwraca uwagi na pewne detale takie, jak poranna mgła, która nadawała miastu tajemniczości. Oni wszyscy spieszyli się każdego ranka do pracy, a ich myśli zazwyczaj były w zupełnie innym miejscu. Czasem zwyczajnie narzekali na swoich szefów. Innym razem planowali cudowne wakacje na Hawajach, kiedy tylko dostaną urlop. A Lyssandra? Ona im współczuła. Od zawsze spacerowała beztrosko z wysoko podniesioną głową, podziwiając przy tym różnokolorowe liście, które niespokojnie tańczyły na wietrze. W dalszym ciągu było w niej coś z dziecka. Nie chciała zaakceptować faktu, iż ma już dwadzieścia jeden lat. Manager wraz z ojcem powtarzali ciągle, że najwyższy czas dorosnąć. Ale po co? Czy warto utracić niewinność na rzecz jakichś dorosłych decyzji, które już dawno powinna zacząć podejmować? Pokręciła przecząco głową, a kilka brązowych loków niesfornie opadło na jej oczy.
                Lyssandra nie zdawała sobie sprawy, że ktoś właśnie bacznie się jej przygląda. Była to para orzechowych tęczówek, a ich właściciel stał za ladą kawiarni. Usta wykrzywiał delikatny uśmiech. W prawdzie każdego dnia widywał w swojej pracy dziesiątki ładnych dziewcząt, ale ona była wyjątkowa. Czy dopiero zawitała do Londynu? Nie możliwe. Wyglądało to na, że doskonale wie dokąd zmierza. Zaczął się lepiej przyglądać brunetce, zupełnie ignorując przy tym zdenerwowane spojrzenie ze strony kolegi oraz kilku zniecierpliwionych klientek.
- Sidney, przestań bujać w obłokach – warknął niewysoki brunet, kopiąc przy tym orzechowookiego w kostkę. Chłopak stęknął z bólu, mamrocząc pod nosem kilka przekleństw. Powrócił spojrzeniem na miejsce, gdzie widział dziewczynę, ale już jej nie było. Westchnął cicho. Czyżby stracił swoją jedyną szansę? Odepchnął szybko tą myśl. Głęboko wierzył, że ich drogi jeszcze się skrzyżują.
                Tymczasem Lys dotarła do celu. Był to niewielki plac zabaw, na których mieściły się jedynie dwie huśtawki, mała piaskownica i lekko zardzewiałe drabinki. Wspomnienia powróciły. To właśnie tutaj po raz pierwszy spotkała swoją najlepszą przyjaciółkę. Chelle Albano bawiła się sama, odrzucona przez rówieśników. Nikt nie rozumiał siedmiolatki, która zaledwie przed kilkoma miesiącami przeprowadziła się z rodzicami do Londynu i nie potrafiła poprawnie mówić po angielsku. Tworzyła bardzo proste zdania, dodając tego mocny, włoski akcent. Była traktowana jak dziwadło. Przy okazji stała się dobrym obiektem do żartów. To nie spodobało się małej Haywood. Zawsze była wrażliwa na krzywdę innych. Bez wahania stanęła w obronie Chelle, kiedy dwie starsze dziewczyny zaczęły ją zaczepiać. Narażała się tym na poważne konsekwencje, ale potrafiła być stanowcza kiedy trzeba. Tego dnia właśnie zaczęła się ich wielka przyjaźń. Były niczym siostry i papużki nierozłączki. Rozumiały się bez słów. To właśnie Chelle odkryła u Lyssandry niesamowity talent wokalny. Miało to miejsce podczas imprezy z karaoke. Dotychczas Lys uparcie twierdziła, że śpiewać nie potrafi, więc dała się namówić na tylko jedną piosenkę. Przez kilka kolejnych miesięcy musiała wysłuchiwać wszystkich argumentów przemawiających za tym, by poszła na casting do X-Factora. Czy żałowała tej decyzji? Bywały dni, że ogromnie. Przeważnie jednak była wdzięczna swojej przyjaciółce. Do czasu ogłoszenia tej paskudnej plotki była szczęśliwie zakochana w chłopaku, którego poznała podczas programu. Teraz Lyssandra zaczęła zastanawiać się nad porzuceniem kariery. Czy mogła coś jeszcze osiągnąć? W prawdzie była w trakcie nagrywania kolejnej płyty, ale chyba straciła do tego serce. Wraz z odejściem Stylesa coś się skończyło. Lyssandra Haywood się wypaliła. Spotkania z fanami nie cieszyły, jak dawniej. Przestała również aktualizować swój profil na Twitterze. Więcej z tego tytułu było problemów, niż radości. Co gorsza, nie mogła dzielić się przemyśleniami razem z przyjaciółką. Zostawiła Chelle myśląc, że jeden telefon z wyjaśnieniami wszystko załatwi. A jednak od czterech miesięcy nie rozmawiały ze sobą. Magiczna nić porozumienia została zerwana. Lys miała nadzieję, że uda się to naprawić.
                Usiadła na huśtawce, która zaskrzypiała nieznośnie. Wyglądało na to, że o ten plac zabaw od bardzo dawna nikt nie dbał. Czyżby w okolicy nie było już małych dzieci? A może maluchy przeniosły się na ten nowszy, z większą liczbą atrakcji? Ta druga opcja zdawała się być najbardziej prawdopodobna. Kolejny raz Lys westchnęła cicho, wyciągając z kieszeni płaszcza telefon. Zero nowych wiadomości oraz nieodebranych połączeń. Chyba niepotrzebnie się łudziła. Po tym wszystkim Chelle miała prawo zwyczajnie ją zbyć, chociaż nie było to do niej podobne. Zawsze stawiała czoło przeciwnościom losu.
- Cześć – ciszę panującą dookoła przerwał delikatny głos. Serce Lyssandry podskoczyło radośnie. Zerknęła na huśtawkę obok, którą zajmowała ciemnowłosa dziewczyna. Wpatrywała się tępo we własne stopy, zagryzając przy tym dolną wargę.
- Cześć – odpowiedziała Haywood. – Dziękuję, że przyszłaś.
- Nie ma sprawy – mruknęła Chelle, w dalszym ciągu nie patrząc na przyjaciółkę.
                Cztery miesiące temu Albano przechodziła w swoim życiu dość trudny okres. Najpierw dowiedziała się o rozwodzie rodziców, a kilka dni później zostawił ją chłopak. Potrzebowała kogoś, komu będzie mogła się wypłakać oraz wygadać. Rolę przyjaciółki do tej pory pełniła Lyssandra. Nie wyobrażała sobie, że ktoś mógłby ją zastąpić. A jednak. Lys wyjechała, nie próbując się nawet tłumaczyć. Zadzwoniła po jakimś czasie twierdząc, że to wszystko wina Stylesa. Chelle prychnęła cicho na wspomnienie tamtego wieczora. Wielokrotnie powtarzała przyjaciółce, że Harry nie jest chłopakiem dla niej i kiedyś złamie jej serce. Powtórzyłaby to samo, spróbowałaby zrozumieć, gdyby tylko Haywood nie wybrała najgorszego wyjścia z możliwych.
- Chelle, tak mi strasznie przykro. Zachowałam się jak egoistka – Lys zaczęła się tłumaczyć mając nadzieję, że odzyska swoją przyjaciółkę. – Harry mnie zranił, a tak przynajmniej mi się wydawało. W rzeczywistości to ja zraniłam jego. I ciebie też. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
- Chciałabym, ale nie mogę – w oczach Chelle zalśniły kryształowe łzy. Odgoniła je szybko. Nie chciała płakać. Nie teraz. – Zostawiłaś mnie. Uznałaś, że najłatwiej będzie się od wszystkiego odciąć. A przecież Harry też zasługiwał na kilka słów wyjaśnienia! Po raz pierwszy było mi go szkoda. Snuł się jak cień i nie był już tym samym chłopakiem. Wszyscy to widzieli. Spędzałam długie godziny na rozmowie z nim. Z początku próbowałam jakoś ciebie wytłumaczyć, ale po dwóch tygodniach znudziło mi się. Zdałam sobie sprawę, że mnie również zostawiłaś. Zupełnie tak, jak jego. Jak mogłaś?!
- Ale ja… - Lys jęknęła cicho. – Przepraszam.
- Wybacz, ale to nie wystarczy – Chelle podniosła się z miejsca. – Pewnie minie jeszcze trochę czasu, zanim tobie wybaczę.
- Więc mam dać tobie czas?
- Tak.
                Po tych słowach Chelle udała się w swoją stronę. Była zadowolona, że przyjaciółka zdecydowała się wreszcie odezwać. Mogła w dalszym ciągu być na nią zła, ale po części wybaczyła. Nie mogła przecież zbyt długo denerwować się na kogoś, z kim spędziła najlepsze lata swego życia. Kiedy Lys wyjechała, spędzała wiele czasu w posiadłości zespołu. Każdego dnia próbowała znaleźć wraz z Louisem sposób, by ściągnąć Haywood z powrotem. Dopiero po kilku nieudanych podejściach stwierdzili, że chce ona na dobre się odciąć od przeszłości. Chelle z trudem przyszło zaakceptowanie wyboru przyjaciółki. W prawdzie radziła sobie z tym lepiej niż Harry, ale potrzebowała znaleźć w kimś oparcie. Tą osobą okazał się nie kto inny, jak Niall Horan. Widząc smutną Albano, zawsze przynosił jakiś smakołyk na pocieszenie. Tym właśnie zaczął zdobywać jej serce. Chociaż ledwo się rozstała z jednym chłopakiem musiała otworzyć serce na nowe uczucie. Nie chciała otaczać się tym samym murem, co Lys. Niczego teraz nie żałowała. W prawdzie jeszcze nie stanowiła z Niallem oficjalnej pary, ale wszystko właśnie ku temu zmierzało.
                Dziewczyna odszukała w torebce telefon i wystukała wiadomość do Irlandczyka. Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Czasem miała wrażenie, że chłopak tylko czeka na tego głupiego smsa. Był taki słodki. Chelle czuła, że jest razem z nim szczęśliwa, ale czy to właśnie słodyczy szukała? Poprzedni chłopak był szorstki, traktował ją z rezerwą. Bywały dni, gdy tęskniła za takim podejściem. Na ogół jednak uwielbiała Nialla oraz ten uroczy, irlandzki akcent. Chociaż minęło zaledwie półtora tygodnia, to już za nim tęskniła. Brakowało jej tych wieczornych wypadów do Nando’s oraz zupełnie spontanicznych wyjść na pizzę do pobliskiej restauracji. Chelle podziwiała Nialla, który był w stanie wchłonąć dwa razy tyle jedzenia, ile sam ważył. Dzięki cotygodniowym zajęciom na siłowni nie było niczego po chłopaku widać.

                Niall nucił radośnie pod nosem piosenkę, którą przed chwilą usłyszał w radiu. Opowiadała ona o szczęśliwej miłości. W dzisiejszych czasach ma ona być jedynie fikcją. Te słowa blondyn zamieniał na prawdę. Nie mógł pojąć dlaczego tak wielu ludzi uparcie szuka szczęścia tam, gdzie z całą pewnością go nie ma. Czasem wystarczy tylko otworzyć oczy; poszerzyć swoje horyzonty. Bywały dni, kiedy Horan nawet nie zauważał obecności Chelle Albano w posiadłości należącej do zespołu. Jej obecność zazwyczaj wiązała się z Lyssandrą i Harrym. Kiedy ta dwójka była ze sobą niesamowicie szczęśliwa, nie dostrzegała problemów pozostałych ludzi. Nikt nie widział Nialla, który snuł się całymi dniami bez celu. Wyglądał niemalże jak cień człowieka. Dopiero, gdy Lyry stało się fikcją – odżył. Poczuł się potrzebny. A co najważniejsze: pojawiła się w jego życiu Chelle.
- Niall, weź się zamknij – warknął Zayn, mierząc przyjaciela wściekłym spojrzeniem brązowych tęczówek. Horan przewrócił oczami, nie mając najmniejszego zamiaru spełniać prośby przyjaciela. Był szczęśliwy. Mógł już odliczać dni dzielące go od powrotu do Londynu. Jeszcze tylko dwa tygodnie. Po tym czasie znów będzie mógł patrzeć w oczy Chelle i może wreszcie zdobędzie się na odwagę i poprosi ją, by została jego dziewczyną.
- Horan, jeśli za chwilę nie zamilkniesz, to będziesz musiał skorzystać z miejskiego transportu – ponownie mruknął Malik, nie odrywając tym razem wzroku od ekranu iPhone’a. Blondyn westchnął głośno dając tym samym do zrozumienia, że ma dość takiego zachowania.
Ostatnimi czasy normalnie dało porozmawiać się jedynie z Liamem. Pozostała trójka przechodziła jakieś poważne załamanie. Harry’ego mógł zrozumieć. Rzuciła go panna, za którą uganiał się przez połowę programu. Kiedy zostali parą – świata poza nią nie widział. Niall prawie rzygał tęczą każdego dnia słuchając, jaki to pan Styles jest szczęśliwy. Teraz natomiast miał dość tych ciągłych narzekań oraz wzroku smutnego szczeniaczka. Ale co ugryzło Zayna z Louisem? Nawet torturami by nie wydobył z nich tych informacji.
- Louie, co powiesz na wypad do Starbucksa? – Rzucił Niall, obracając się w stronę szatyna. Siedział na parapecie ze wzrokiem utkwionym w krajobraz. Zdawało się, że nawet nie usłyszał pytania. Tym razem blondyn westchnął z irytacją, podniósł się ze swojego miejsca i ruszył w stronę wyjścia z sali konferencyjnej. Jeszcze dwadzieścia minut temu przeprowadzali bardzo poważną rozmowę z managerem oraz kilkoma gwiazdami muzyki pop, z którymi mieli nagrać kilka kawałków. Niallowi średnio ten pomysł przypadł do gustu. Uważał, że One Direction powinno zachować odrębność. Są wyjątkowym zespołem i nie potrzebują dodatkowych gwiazd do promocji. Może za wyjątkiem Lys. Dziewczyna miała cudowny głos. Pasowała do nich. Kiedyś nawet Louis zaśmiał się, że powinna zostać szóstym członkiem One Direction. Wtedy to nie był nawet taki głupi pomysł. Teraz zdecydowanie zbyt wiele się zmieniło.

                Lyssandra wracała do domu tą samą drogą. Z trudem powstrzymywała potok łez. Spotkanie z przyjaciółką zburzyło tamę oraz mury, którymi Haywood otoczyła swoje serce. Jedyne czego teraz pragnęła, to wziąć telefon i zacząć przepraszać wszystkich, których zraniła przez ostatnie miesiące. Na pierwszym miejscu tej listy był Harry. To jego skrzywdziła najbardziej. Najpierw opuściła Londyn, nie starając się nawet niczego wytłumaczyć. Kiedy mieli szansę porozmawiać na poważnie w Los Angeles zrozumiała, jak wiele straciła. Ale o w dalszym ciągu chciał walczyć. Wierzył w ten związek. A ona? Czy straciła wiarę?
                Stopy same przywiodły ją do kawiarni, której z całą pewnością jeszcze przed czterema miesiącami nie było w tym miejscu. Jakaś rodzima firma. Z pewnością nie była to żadna sieciówka typu Coffee Heaven. Postanowiła dać temu miejscu szansę. Zajęła stolik przy wielkim oknie. Kiedy pojawił się kelner, poprosiła o waniliową mocchę.
- A jednak przyszła – Sidney o mały włos nie podskoczył z radości. Koledzy ponownie obdarowali go potępiającym spojrzeniem. Było w nim również trochę współczucia. To było więcej niż oczywiste, że taka dziewczyna nie zwróci uwagi na zwykłego kelnera. Ale Sidney lubił żyć marzeniami. Właśnie dlatego przyleciał z Australii do Londynu. Chciał się pokazać. Miał wiele talentów. Jednym z nich był śpiew. Miał się zgłosić do X-Factora, ale życie dość szybko dało o sobie znać. Marzenia o karierze musiały zejść na dalszy plan. Potrzebował pieniędzy na życie. Trafiła się ta kawiarenka. Nie zarabiał zbyt wiele, ale starczało na opłatę za skromne mieszkanie i miał na jedzenie. Na razie niczego więcej nie potrzebował.
- Dziękuję – Lyssandra posłała Sidneyowi smutny uśmiech. – Właściwie to powinnam wziąć ją na wynos. Pewnie zaraz zamykacie.
- Niech pani nie przesadza – Sidney wzruszył ramionami. – Może siedzieć pani tutaj tyle czasu ile zechce.
- Nie przesadzaj z tą panią – tym razem w oczach dziewczyny zalśniły pojedyncze iskierki. – Jestem Lyssandra.
- Bardzo ładne i dość nietypowe imię. Sydney – skłonił się lekko. – Muszę iść na chwilę na zaplecze, ale gdybyś czegoś potrzebowała, to wystarczy zawołać.
                Wyszedł dosłownie na pięć minut. Kiedy wrócił, na stole była już tylko pusta filiżanka, a pod nią banknot o nominale pięćdziesiąt. Wziął go niepewnie w dłonie. Obracał ze wszystkich stron. Wreszcie uśmiechnął się nieznacznie. Jak to możliwe, że Lyssandra jest taką wielką tajemnicą?

~Niewiele tym razem mam do opisywania. Harry w USA, a Lys w Londynie. Ponoć widziano ją w towarzystwie przyjaciółki – Chelle Albano. Czy to oznacza powrót dawnej przyjaźni? Czy nie poróżniło dziewczyn już zbyt wiele? Swoją drogą ciekawa jestem, jak Haywood zareaguje na wieść, że święci się nowy romans w świecie show biznesu. Chyba powinnam zmienić swój nick na Nialle.
Wasza Lyry,
xoxo


~*~
Niech będzie, że chociaż raz dodam przed wyjściem na uczelnię ;d
Mam nadzieję, że jeszcze polubicie Lys, bo dziewczyna sporo jeszcze przejdzie w tym opowiadaniu. Ja zazwyczaj nie przepadam za postaciami swoich opowiadań, ale no... Z Lys zdążyłam się już zżyć jakoś tak.


8 komentarzy:

  1. Może jednak Lyry pozostanie aktualne... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej twój blog został nominowany do Liebster Awards http://you-have-one-choice.blogspot.com/ :) (przepraszam za spam)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę faktycznie Lys to taka egoistka była. Gdyby mnie tak przyjaciółka zostawiła a potem rzuciła tylko słowo 'przepraszam' nie wybaczyłabym jej w tak szybkim tempie. Dlatego rozumiem zachowanie i uczucia jej przyjaciółki. Tak samo z Harrym postąpiła od razu wszystko przekreśliła, wielka szkoda. Zaciekawiłaś mnie nową postacią z kawiarni i jestem ciekawa jaką rolę będzie odgrywał ten chłopak dalej. :) Czekam na nexta! /lufer-szczescia/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog,a o szablonie nie wspomne,geenialny! *O*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do LIEBSTER AWARD.
    Więcej informacji na /kufer-szczęścia/. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do Libster Award na moim blogu ---> http://just-pretending-that-we-are-cool.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, czy bawisz się w Liebster Award, ale właśnie Cię nominowałam :) Jeżeli tak, pytania na Niewolnicy-uczuc.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O mój boże ! KOCHAM , KOCHAM , KOCHAM ! Kocham ciebie i twoje ganialne opowiadanie ! Niech Lys będzie z Harry , musi z nim być koniecznie ! I też musi się pogodzić z Chelle , muszą być znowu przyjaciółkami . Jak być mogła powiadamiaj mnie na : http://story-about-ghosts.blogspot.com/ Będe maaaaaaaaaaaaaaaaax wdzięczna : D

    OdpowiedzUsuń