27 listopada 2012

V - Co takiego chcesz mi zaoferować?



                Kto by pomyślał, że czas leci tak szybko. Nim Lyssandra Haywood się obejrzała minął miesiąc, od kiedy przyjechała do Londynu. Spędzała ten czas na błogim leniuchowaniu oraz odrywaniu się od szarej codzienności. Nie myślała o skończeniu nagrywania płyty, chociaż każdego dnia otrzymywała od swojego managera kilkanaście wiadomości. Prosił, błagał, groził. Zazwyczaj kończyło się na tym, że wyłączała telefon i chowała go do szuflady ze skarpetkami. Mogła wieść życie zwykłej dziewczyny, która nie ma na swojej głowie obowiązków wobec zniecierpliwionych fanów. Rzecz jasna nie dane jej było spokojne wyjście do galerii handlowej na zakupy. Nawet ciemne okulary i zmiana wyglądu by nie pomogły. A nawet gdyby mogła się wyrwać z bezpiecznych czterech ścian swego nowego apartamentu, to włóczyłaby się po centrum bez celu. Przyjaciółka u boku wszystko by zmieniła. Niestety Chelle w dalszym ciągu milczała. Skoro potrzebowała czasu, Lys postanowiła dać jej go wystarczająco dużo.
                Lyssandra postanowiła zmienić swoje życie. Skoro zrobiła przerwę od śpiewania, musiała zacząć myśleć o sobie. Zaczęła od kupna skromnego apartamentu w centrum Londynu. Rzecz jasna wiadomość ta przedostała się do prasy. Nie było chyba osoby, która nie obejrzałaby jej mieszkania w takim stanie, jak pozostawił je poprzedni właściciel. Lys zmieniła praktycznie wszystko. Wyburzyła ścianę dzielącą kuchnię oraz salon. Dzięki temu zyskała trochę wolnej przestrzeni. Sypialnię przemalowała na kolor błękitny. Pod ogromnym oknem, z którego rozchodziła się panorama na całe miasto, ustawiła łóżko. Chciała, by każdego poranka budził ją prześliczny wschód słońca. Większość mebli w tym pokoju pochodziła z rezydencji państwa Haywood, która znajdowała się na obrzeżach Londynu. Lys było tam dobrze do czasu, gdy nie zapragnęła znaleźć się wśród miejskiego zgiełku oraz obcych ludzi. W tym apartamentowcu i tak czuła się lepiej, niż gdziekolwiek indziej. Nikogo nie interesowało kim w rzeczywistości jest pani spod dwunastki.
                Brunetka zabrała się za rozpakowanie ostatnich pudełek, w których znajdowały się najdrogocenniejsze drobiazgi. Wśród nich była broszka po babci, kryształowe kolczyki, wisiorek wykonany ze srebra, który dostała od Chelle oraz pierścionek z drobnym, diamentowym oczkiem. Przesunęła opuszkami po ostatniej rzeczy, uśmiechając się przy tym z nostalgią. Dostała go od Stylesa na dowód jego miłości. Miłości, w którą na krótką chwilę zwątpiła. Teraz tęskniła za nim. Chciała móc znów wczepić palce w jego bujną czuprynę, patrzeć w zielone tęczówki i wdychać znajomy zapach. Tak, tęskniła za Harrym Stylesem – wreszcie przyznała to przed samą sobą.
                Telefon zaczął uparcie wibrować na drewnianym stoliku. Lys westchnęła cicho, widząc znajomy numer. Znów ten przeklęty manager. Chciała odrzucić połączenie, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Nie mogła wiecznie go unikać. Podobnie jak nie powinna olewać swoich fanów. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo im podpadła.
- Wreszcie raczyłaś odebrać – warknął mężczyzna. – Czy możesz za dwie godziny podjechać do mojego biura? Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- Rozumiem, że nie mam wyjścia.
- Zgadza się. Do zobaczenia o szesnastej.
                Nic więcej Lyssandra nie miała już do gadania. Mrucząc pod nosem kilka niecenzuralnych słów, podeszła do ogromnego lustra, które zajmowało całe drzwi szafy. Nie wyglądała najlepiej. Potargane włosy, sine worki pod oczami i plama po musztardzie na dekolcie. Jak mogła jej nie zauważyć? Otworzyła szafę w poszukiwaniu odpowiedniego ubrania. Zdecydowała się na grube rajstopy w szarym odcieniu oraz ciemnofioletową sukienkę, dobrze dopasowaną w talii, sięgającą nieco ponad kolano. Miała ochotę na spacer. Pokazując się publicznie, musiała dobrze wyglądać.
                Szybki prysznic, pół godziny suszenia włosów, makijaż i Lyssandra Haywood była gotowa stawić czoła nowym zadaniom.
                Kolejna edycja popularnego programu X-Factor już przyszłej wiosny. Już teraz wszystkich utalentowanych zapraszamy na castingi. Najbliższy w Londynie… Nie było w całej Anglii osoby, która by jeszcze o tym nie słyszała. Po raz kolejny wielu utalentowanych mogło stanąć przed szansą zdobycia sławy na miarę wielu popularnych zespołów. Wśród nich był również Sidney. Wpatrywał się uparcie w ogłoszenie, nerwowo zagryzając przy tym dolną wargę. Zabrał się za lekturę gazety podczas krótkiej przerwy w pracy. Widząc znajome logo jego serce momentalnie przyspieszyło bieg. Ogłoszenie przeczytał już dziesięć razy i w dalszym ciągu nie mógł się zdecydować. Nie miał odłożonych aż tylu pieniędzy, by w razie niepowodzenia rozpocząć normalne życie na nowo. Do Australii nie miał nawet po co wracać. Nic dobrego na niego tam nie czekało. Z drugiej strony czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Ryzyko niektórym ludziom się opłaciło. Za przykład stawiał sobie zespół One Direction. Piątka chłopaków została całkiem przypadkiem połączona z boy band. Sidney miał nadzieję, że jeśli kariera solowa nie wypali, to zawsze będzie mógł liczyć na podobny łut szczęścia.
                Do myśli Australijczyka wkradł się cichy dzwoneczek oznajmiający, iż do środka wszedł kolejny klient. O tej godzinie zazwyczaj mieli spory ruch, ale ten dzień był wyjątkowo leniwy. Tego popołudnia okoliczni mieszkańcy najwyraźniej postanowili zrezygnować z dobrej kawy. Woleli siedzieć w ciepłych wnętrzach swoich domów, delektując się herbatką z sokiem malinowym. Nic dziwnego. Późny listopad nie zachęcał do spacerów. Chociaż zdarzały się wyjątki, a klient kawiarni musiał być jednym z nich.
Sidney podniósł lekko znudzone spojrzenie, natrafiając na radosny uśmiech brunetki. To była ta sama dziewczyna, która zawitała do kawiarni miesiąc temu. Wtedy jeszcze nie miał zielonego pojęcia kim ona jest. Dopiero później, oglądając archiwalne odcinki X-Factora zauważył znajomą twarz. Z początku myślał, że ma omamy. Dopiero gdy wstukał w przeglądarce internetowej jej imię oraz nazwisko przekonał się, iż miał do czynienia z prawdziwą gwiazdą. Nie dziwił się teraz nagłemu zniknięciu Lyssandry. Na każdym kroku musiała trafiać na palantów, którzy lecieliby wyłącznie na jej kasę i sławę.
- Witaj Sidney – jego serce wywinęło koziołka. Pamiętała! – Muszę przyznać, że wasza kawa jest najlepsza.
- W takim razie pozwól, że przygotuję coś specjalnie dla ciebie.
                Chłopak rzucił gazetę na stolik i ruszył za ladę, by zaparzyć najlepszą kawę, jaką tylko potrafił. W tym czasie Lyssandra zerknęła na ogłoszenie, które tak bardzo jeszcze przed chwilą absorbowało chłopaka. Jej kąciki uniosły się w ledwo zauważalnym uśmiechu.
- Ach, Sidney – brunetka ponownie przeniosła spojrzenie na chłopaka. – Ta kawa to na wynos. Trochę się spieszę.
- Oczywiście – pokiwał energicznie głową. – A zdradzisz, gdzie się tak bardzo spieszysz?
- To słodka tajemnica – Lyssandra zaśmiała się cicho. Logo znanego programu ciągle przykuwało jej uwagę. – Sidney, czyżbyś zamierzał wziąć udział w castingu?
- Właśnie dlatego przyleciałem do Anglii – chłopak leniwie wzruszył ramionami, zakrywając styropianowy kubek plastikowym wieczkiem. – Niestety spełnianie marzeń ma swoją cenę. Wybrałem złe miasto i najwidoczniej z czasem też nie trafiłem. Muszę tutaj pracować, odkładać pieniądze i może uda mi się wystąpić w setnej edycji.
- Daj spokój – Lyssandra ułożyła dłoń na ramieniu chłopaka. Dostrzegła na jego policzkach delikatny rumieniec. Szybko cofnęła rękę zdając sobie sprawę, że to może nie być odpowiednie zachowanie z jej strony. – Wystarczy w siebie uwierzyć. Nawet skromna i cicha dziewczyna mogła się wybić, więc jeśli masz talent, to nie czekaj. Nie wiadomo przecież ile jeszcze edycji X-Factora jest w planach.
                Lyssandra wzięła swoją kawę i mimo protestów ze strony Sidneya zapłaciła za kawę, zostawiając mu przy tym spory napiwek. Na odwrocie stufuntowego banknotu zanotowała szybko numer swojego telefonu. Tak na wszelki wypadek, gdyby potrzebował odpowiedniej motywacji oraz pomocy, by dostać się do programu. Pożegnała się z szerokim uśmiechem na ustach i ruszyła na spotkanie z managerem. Była spóźniona, ale jaka gwiazda się nie spóźnia? Facet wreszcie powinien zrozumieć, że ma do czynienia z poważną piosenkarką, która nie ma zamiaru dać sobą pomiatać. O tak, to od niej powinno zależeć na jakich imprezach wystąpi, gdzie pokaże się na spotkaniu z fanami i z kim będzie śpiewać w duecie. Wreszcie zapragnęła sama pokierować swoją karierą. Niestety potrzebowała do tego managera, który będzie załatwiać wszystko to, co wpadnie do głowy panny Haywood.
- Och, wreszcie jesteś.
Mężczyzna zakończył szybko rozmowę z jakąś Jennifer. Lyssandra posłała przepraszający uśmiech i zajęła miejsce na obitej skórą kanapie. Nie lubiła przebywać w tym pomieszczeniu. Było takie… oficjalne. Białe ściany, na których wisiały zdjęcia podopiecznych pana Moona. Nie było ich zbyt wiele. Najpierw jakiś zespół, który nigdy nie wybił się tak na dobre oraz Lyssandra Haywood. Nigdy tego nie mówił, ale był z niej dumny. Po części dlatego, że zaczął zarabiać znacznie więcej. Podniósł standard swego życia. Przestał żyć od pierwszego do pierwszego. Był teraz kimś. Jego nazwisko zaczynało coś znaczyć. I pomyśleć, że wystarczyło jedno słowo Lyssandry, by to wszystko zmienić.
- Co takiego chcesz mi zaoferować?
- Właściwie mam dwie propozycje – Moon zatarł dłonie, a w jego oczach można było dostrzec radosne ogniki. Lyssandra poprosiła, by zaczął od najciekawszej. – Wystąpisz w najnowszej edycji X-Factora jako jurorka.
                Brunetka zamrugała kilka razy, szczypiąc się przy tym w przedramię. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Przecież nie była jeszcze na tyle sławna, by zasiadać w jury najpopularniejszego programu w Anglii. Może zamiast niej powinien to być Olly Murs, albo Cher Lloyd? Ale zdecydowanie nie Lyssandra Haywood, o której nie słyszało się pochlebnych wiadomości od ponad miesiąca. Może poza tą, że kupiła nowe mieszkanie. Chociaż i tam dodanych zostało kilka wrednych uwag.
- Ale… jak to?
- Zadzwoniłem do Simona Cowella, pogadałem z nim chwilę i zgodnie stwierdziliśmy, że taka gwiazda się przyda w programie – Moon wyszczerzył się radośnie. O tak, był z siebie dumny. – Myślałem, że się ucieszysz.
- Oczywiście, że się cieszę – Lyssandra pokiwała niepewnie głową. – Po prostu to w dalszym ciągu do mnie nie dociera. A jaka jest ta druga propozycja?
                Cała radość nagle uleciała z managera i zaczął niepewnie bębnić palcami o blat swego biurka. To mogło oznaczać tylko jedno: ta oferta może Lys nie przypaść do gustu. Dziewczyna poruszyła się nerwowo. Miała bardzo złe przeczucia, które ziściły się po słowach Moona:
- Nagrasz singiel z One Direction.
- Po moim trupie – warknęła dziewczyna, podnosząc się z miejsca. – Przecież dobrze wiesz, że wolałabym nie mieć z nimi nic wspólnego!
- Lys, musisz jakoś wrócić do łask swoich fanów. Wszyscy kochali cię bezwarunkowo, kiedy umawiałaś się z Harrym…
- Chyba coś ci się przyśniło – wtrąciła brunetka, ponownie zajmując miejsce na kanapie. – Nie będzie żadnego singla z One Direction. Koniec rozmowy.
- Problem z tym, że jutro wchodzicie do studia nagraniowego. Chcemy, aby piosenka stała się hitem jeszcze przed rozpoczęciem programu.
- Pogięło cię! Nie wchodzę do żadnego studia, a już z całą pewnością nie z nimi. Nie rozumiesz tego? – W oczach Lyssandry można było dostrzec coś jeszcze prócz wściekłości. Panika. Nie mogła sobie wyobrazić spotkania z Harrym. Myślała o tym, by go przeprosić, ale chyba nie była jeszcze na to gotowa. – Spodziewam się, że czterech na pięciu członków tego zespołu zwyczajnie za mną nie przepada.
- Nie byłbym tego taki pewien. Lys, musisz spróbować.
- Ale ja nie chcę próbować – jęknęła brunetka, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie mogę.

                Kędzierzawy siedział z szeroko otwartymi oczami, powtarzając sobie w myślach to, co właśnie usłyszał od Paula. Stopniowo kąciki jego ust unosiły się w szerokim, szczerym uśmiechu. Chyba od dawna nikt nie widział Harry’ego Stylesa w takim stanie. Radość mieszała się z niedowierzaniem. W dalszym ciągu czekał, aż ktoś wejdzie do ich salonu i powie, że znalazł się w ukrytej kamerze. Na wszelki wypadek, gdyby wieści miały okazać się prawdą, zamarł w obawie, iż ta magiczna chwila pryśnie niczym bańka mydlana.
- Hej Harry, lepiej zamknij usta, bo jeszcze mucha ci wleci – roześmiał się Zayn, rzucając w przyjaciela poduszką. Kędzierzawy nawet nie zareagował. Zupełnie tak, jakby zamienił się w kamień. Jedynie miarowo unosząca się klatka piersiowa świadczyła, że Styles żyje.
- Będziemy nagrywać z Lys – wyszeptał ledwo słyszalnie. Louis już miał sprawdzić, czy z jego przyjacielem aby na pewno wszystko w porządku, gdy Harry zerwał się z miejsca, skacząc dookoła kanapy. – Nagramy piosenkę z Lys!
- Paul, lepiej z tą informacją trafić nie mogłeś – Liam przewrócił oczami, próbując ignorować dziecinne zachowanie Stylesa, który w dalszym ciągu darł się w niebogłosy. – Teraz dobrze by było przenieść się w czasie do jutrzejszego dnia, bo Harry nie usiedzi w miejscu.
- Spokojnie. Najpierw lepiej zapoznajcie się z tekstem.
                Higgins wyciągnął z teczki pięć kopii tekstów. Louis z Zaynem natychmiast się zagłębili w lekturze. Liam próbował wepchnąć kartkę Stylesowi, a Niall jedynie uśmiechał się ironicznie. To wszystko zostało całkiem nieźle zaplanowane przez obydwu managerów. Inni tego zdawali się nie dostrzegać, ale Irlandczyk nie był głupi. Doskonale wiedział do czego to wszystko ma zmierzać. Nie chodziło tylko o wsparcie Lyssandry. On nie miałby nic przeciwko temu! Kiedy Haywood była razem ze Stylesem – wszystko przychodziło znacznie łatwiej. Wspierali siebie nawzajem i dzielili fanami. Od chwili rozstania nic już nie było takie samo. Managerowie postanowili pójść na łatwiznę wierząc, że wspólne nagranie jednego utworu na nowo zbliży do siebie Harry’ego i Lys. Rzecz w tym, że do tanga trzeba dwojga.
- Ale to bardziej na duet pasuje – stwierdził po krótkiej chwili Louis, zerkając na pozostałych przyjaciół. Pokiwali zgodnie głowami. – Domyślam się, że to Harry z Lyssandrą będą śpiewać. My posłużymy za chórek.
- Ja bym tak na to nie patrzył – Paul wzruszył ramionami. – A czy wam to w ogóle przeszkadza?
                Wszyscy zgodnie pokręcili przecząco głowami, a Harry po prostu nie mógł przestać się uśmiechać.

~Czy do was również dotarła wiadomość o pannie Haywood, która ma zostać jurorką kolejnej edycji X-Factora? Ja już wiem, że nie przegapię ani jednego odcinka. Postaram się nawet kręcić na castingi, by poobserwować Lyssandrę z bliska. Poza tym coś chyba się święci w szeregach One Direction. Z pewnego źródła dowiedziałam się o nowym kawałku. Już nie mogę się doczekać!
Wasza Lyry, xxx

~*~
No to jest. Po dniu pełnym wrażeń...


6 komentarzy:

  1. Właśnie trafiłam na Twoje opowiadanie i powiem Ci, że jest świetne! ;) ciekawy pomysł no i podoba mi się główna bohaterka ;) Czekam na kolejne rozdziały i powodzenia w pisaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. One Direction i Lyss? Brzmi całkiem ciekawie, ale czy to w ogóle wypali? Harry jak Harry zadowolony jak dziecko, ale czy Lyss da radę? Może to jednak pora by mu przebaczyć, dać szansę? No bo ileż można! Chociaż nie powiem bycie jurorką w X-Factorze to na prawdę ogromne wyróżnienie. Liczę również na chłopaka z kawiarni, że da radę. Czekam na kolejny rozdział pełen wydarzeń! Pozdrawiam. /kufer-szczęścia/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za Lyss... Aby to wypaliło i by wreszcie była szczęśliwa! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobra zaczne od tego, że ten rozdział jest jak nabardziej ok . Kocham to opowiadanie i Lyss. Ale jest dziwna , powninna wybaczyć Harremu i zaśpiewać z nim duet , chociaż ja na jej miejscu postąpiła bym tak samo. No i nie mogę się doczekać aż pogodzi się ze swoją przyjaciółką , znaczy mam nadziej , że się pogodzi. Naill ma racje , w sensie że menagerowie chcą znowu spyknąć Lyassandre i Harrego , ale to jest trochę nie fair wobec tej dwójki. Oni powinni sami decydować co chcą zrobić ze sobą a nie ktoś będzie ich namawiać do wspólnych piosenek . Fakt Harry się cieszy ale jednak Lyss nie i to jest najgorsze. A co do tego , żeby Lyssandra została juroką w X Faktorze to jestem na wielkie TAK . I ciesze się jeszcze , że się w końcu ogarnęła i poszła do tego menagera. CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ .

    Ps. : Czy mogła byś ocenić mój prolog , to ważne dla mnie .. zresztą wiesz nie muszę ci chyba mówić. http://story-about-ghosts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No ja tylko czekam aż Lys będzie znowu z Haroldem! Cudne opowiadanie,o szablonie nie wspomnę *O* Czekam na nn,i życzę weny! :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Libster Award, aby dowiedzieć się co zrobić dalej zajrzyj na they-dont.blogspot.com ;) Pozdrawiam, Oliwka.

    OdpowiedzUsuń