18 grudnia 2012

VII - Gdybym tylko mogła cofnąć czas…



                Dwa tygodnie. Dokładnie tyle czasu zajęło nagranie piosenki, która w przeciągu kilku dni miała stać się nie tylko hitem na całym świecie. W prawdzie Lyssandra miała co do tego wątpliwości, ale nie chciała o nich wspominać na głos. Musiała wierzyć i mieć nadzieję, że jednak się uda. Tekst był dobry. Muzyka również. Do wykonania nie miała żadnych zastrzeżeń. Nigdy jeszcze nie miała okazji, by śpiewać razem z Harrym. A przynajmniej nie tak oficjalnie. Zdarzało się podczas wspólnych wypadów na karaoke lub przy wspólnym gotowaniu. Nie przypuszczała nawet – ba, chyba nikt nie przypuszczał – że to wszystko może mieć tak dobry efekt końcowy. Może jednak pierwsze miejsce na światowych listach przebojów było możliwe? Teraz pozostało tylko nagranie teledysku, na który był już pomysł. Gorzej z realizacją. Potrzebny był do tego pierwszy śnieg, który jak na złość nie miał zamiaru spaść. Managerowie zaczęli między sobą planować podróż do Norwegii, gdzie realizacja teledysku nie byłaby już tak utrudniona.
                W przerwie między nagraniami Lyssandra nie miała czasu ani dla siebie, ani nawet dla fanów chociaż obiecała im kilka spotkań. Niestety inne obowiązki wzywały. Musiała zapoznać się z regulaminem pracy jurora w X-Factorze. Była prawie pewna, że jej wynagrodzenie za każdy odcinek będzie najniższe w historii tego programu. To jednak był jeden z najlepszych sposobów na zyskanie nowych fanów oraz odzyskanie zaufania tych, którzy już mieli okazję zakochać się w głosie Lyssandry Haywood. Dzięki temu Lys wracała do swojego mieszkania późnym wieczorem; wykończona. Ledwo miła siłę by wejść pod prysznic lub jedynie przebrać się w pidżamę. Nie było mowy o żadnym wyjściu wieczorem, chociaż niejednokrotnie dostawała zaproszenia na różne imprezy. Nie miała nawet siły żałować, że coś ją omija. Musiała skupić się na pracy. Zaczynała praktycznie od początku. Doskonale wiedziała, że jeśli teraz włoży w to całe swoje serce – nie będzie później żałować.
                Powróciła do domu, ledwo powłócząc nogami. Wysokie kozaki na obcasie zdecydowała się ściągnąć już w windzie, pozwalając stopom wreszcie odpocząć. Powinna była zdecydować się na zwykłe oficerki. Przynajmniej teraz by tak nie cierpiała. Przeklinała w myślach własną głupotę. Chciała dobrze się zaprezentować podczas spotkania z producentem muzycznym, który miał sprawować pieczę nad jej nową płytą. Później spotkała się razem z organizatorem trasy koncertowej w Anglii oraz Europie. Miała promować nową płytę, której premiera miała się odbyć za niecałe półtora miesiąca. Wszystkie piosenki zostały już nagrane. Teraz pozostało tylko złożyć wszystko w jedną całość, dodać kilka efektów oraz zaprojektować okładkę. A może nawet kilka. Mnóstwo ważnych wydarzeń, które musiała pogodzić z X-Factorem.
                Winda zatrzymała się na właściwym piętrze. Z początku brunetka nie zauważyła płatków róż, z których usypana została ścieżka prowadząca prosto do jej apartamentu. Zatrzymała się na krótką chwilę. Serce na krótką chwilę zamarło, by znów zacząć bić ze zdwojoną szybkością. Nerwowo zagryzła dolną wargę, kierując się w stronę drzwi mieszkania. Nacisnęła klamkę. Zamknięte. Czyżby ktoś zrobił jej niekompletną niespodziankę? A może zwyczajnie się pomylił? Przekręciła klucz w zamku, a już po krótkiej chwili znalazła się w silnych, męskich ramionach. Nozdrza dziewczyny wypełnił znajomy, ulubiony zapach.
- Nie miałaś dla mnie czasu, więc postanowiłem wziąć sprawę we własne ręce – zmysłowy szept sprawiał, że na całym ciele Lys wystąpiła gęsia skórka. – Na naszą drugą randkę zaplanowałem coś specjalnego.
                Lyssandra uśmiechnęła się szeroko, odsuwając przy tym nieznacznie od kędzierzawego. Uszanował jej decyzję. Nie naciskał oraz zbytnio się nie spieszył. Pierwsza randka, właściwie nie do końca im się udała. Chciał zachować się jak zwykły, przeciętny chłopak, który umawia się z normalną dziewczyną. Zaprosił brunetkę do kina. Wcześniej wpadli jeszcze na kawę do Starbucksa. Wszystko było w porządku do chwili, gdy pierwsza grupka nastolatek odważyła zapytać się o autografy. Całą uwagę skupiły na Harrym. Jego towarzyszka zdawała się w ogóle nie istnieć. Po nich przyszedł czas na kolejne fanki zachwycone obecnością swego idola w kawiarni. Dwadzieścia minut później oboje mieli tego dość. Mieli nadzieję, że w kinie będzie zupełnie inaczej. Przecież podczas seansu światło na sali jest wyłączone. Nic z tego. Przypadły im miejsca w dość niefortunnym rzędzie. Nie dało się obejrzeć filmu. Ba, już podczas reklam postanowili opuścić kino. Lyssandra była zbyt zmęczona, by zdecydować się na spacer po parku, który zaproponował Harry. Pozostało mu jedynie odstawić ją do domu i liczyć, że następnym razem będzie lepiej. Problem polegał na tym, że Lys nie miała dla niego czasu.
- Skąd miałeś klucze do mojego mieszkania? – Zapytała brunetka, zrzucając z ramion czarny płaszcz. Właściwie miała w tej chwili ochotę jedynie położyć się spać, ale nie chciała zawieść Stylesa. Cokolwiek zaplanował – postarał się. Ona również powinna.
- Zadzwoniłem do twojego managera i powiedziałem, że zostawiłem teksty kilku piosenek, które są mi bardzo potrzebne. Cóż, długo prosić go nie musiałem.
                Chłopak uśmiechnął się niewinnie, a serce dziewczyny wywinęło kilka koziołków. W tej chwili była w stanie mu wybaczyć wtargnięcie. Nie miała nawet zamiaru dzwonić do Moona z pretensjami, że daje klucze do mieszkania każdemu, kto o to poprosi. Liczyło się tylko tych kilka ulotnych godzin, które mogła spędzić razem z Harrym. Była szczęśliwa.
- Chodź – szepnął kędzierzawy, chwytając delikatnie dłoń dziewczyny. Zupełnie tak jakby obawiał się, iż mocniejszy uścisk może ją spłoszyć lub sprawić, że rozleci się na drobne części. A nie mógł jej skrzywdzić. Nie chciał. Pierwszy raz bolał zdecydowanie za bardzo, by kolejny raz zaryzykować utratę osoby, na której tak mu zależało. W prawdzie miał obawy, że niespodzianka nie przypadnie dziewczynie do gustu, ale musiał spróbować. Widząc szeroki uśmiech na ustach Lyssandry śmiało stwierdził, iż warto było się postarać.
                Po krótkiej chwili oczom Haywood ukazał się pięknie udekorowany salon. W kominku wesoło palił się ogień. Na meblach ustawione zostały świece, które były jedynym źródłem światła. Jeśli nie liczyć ognia w kominku. Cała podłoga zasypana była płatkami czerwonych róż. Na szklanym stoliku leżały truskawki w czekoladzie oraz inne słodkości. Po raz pierwszy poczuła, że to jest właściwe miejsce. Prawdziwy dom, na który sama zapracowała. Ciężką pracą uzbierała niemałą sumkę, którą zainwestowała we właściwy sposób. Brakowało tylko chłopaka, który każdego wieczora przygotowywałby tego typu niespodzianki. O tak. Potrzebowała Harry’ego.
- To niesamowite – westchnęła brunetka, nie przestając się uśmiechać. Była oczarowana niespodzianką. I pomyśleć, że jeszcze przed dwoma tygodniami nie byli w stanie się do siebie normalnie odezwać. Oboje czuli się winni.
- Ty jesteś niesamowita – Harry ostrożnie otoczył rękoma talię dziewczyny. Wtuliła się w niego delikatnie.
                Do uszu Lyssandry wdał się słodki szept chłopaka, którego kochała ponad życie. Nie mogła uwierzyć w swoje własne szczęście, które w każdej chwili mogło wymknąć się z jej kościstych palców. Z każdą sekundą serce przyspieszało niebezpiecznie. Haywood była przekonana, że Harry musi słyszeć to niespokojne dudnienie. Oczami wyobraźni widziała szeroki uśmiech, który gościł na jego ustach. Taki słodki, niewinny, uroczy. Wystarczyło tak niewiele, by stopić lód otaczający serce każdej dziewczyny. Nic dziwnego, że był ulubieńcem miliona nastolatek na całym świecie. Jaka dziewczyna nie chciałaby mieć takiego chłopaka? Lyssandra Haywood została ogłoszona wariatką, gdy ujawnione zostało ich rozstanie. Przecież Harry w każdym wywiadzie podkreślał, że dla swojej dziewczyny byłby gotów zrobić dosłownie wszystko. Nawet zakończyć karierę. Tego jednak Lys nigdy od niego nie chciała. Jeśli miała być to miłość na całe życie – przetrwałaby wszystko. Nawet ciągłe wyjazdy oraz nieustające plotki na temat rzekomych romansów.
- Czy kiedykolwiek mi wybaczysz? – Szepnęła brunetka, odwracając się w stronę kędzierzawego. – Gdybym tylko mogła cofnąć czas…
- Cicho – Styles położył palec wskazujący na malinowych wargach dziewczyny. Ponownie zadrżała pod wpływem jego dotyku. – Już dawno tobie wybaczyłem. Każdy ma przecież prawo do popełniania błędów. Najważniejsze byś kolejny raz po prostu mi zaufała.
- Zaufam Harry. Zaufam.
- To wspaniale.
Mało brakowało, a kędzierzawy zepsułby tę cudowną chwilę radosnym klaśnięciem w dłonie. Lyssandra poczuła, jak mięśnie chłopaka powoli się rozluźniają. Ona również odetchnęła z ulgą. Tych kilka chwil prawdziwego szczęścia już nikt nie mógł jej odebrać. Harry Styles znów należał do niej. Był tym cudownym chłopakiem z marzeń, z którym chciała spędzać każdy, kolejny dzień. Uwielbiała budzić się u jego boku lub odnajdywać liściki na poduszce, które pachniały jego perfumami.
Podczas gdy Harry udał się do kuchni, by przygotować gorącą czekoladę, Lyssandra zajęła miejsce na kanapie. Nie mogła powstrzymać się od zjedzenia jednej z truskawek, która oblana była najlepszą, białą czekoladą. To niesamowite jak dobrą kędzierzawy miał pamięć. Tylko raz wspomniała o idealnej randce. Miało to miejsce na samym początku ich znajomości, kiedy odpoczywali po trudnym występie w X-Factorze. Siedzieli we czwórkę na sofie w ogromnym salonie. Ona, Harry, Louis i Liam. W telewizji leciała jakaś mdła komedia romantyczna. Dość szybko zajęli się rozmową o prawdziwej miłości, randkowaniu oraz związkach. Z czasem wydarzenie to zatarło się w jej pamięci. A jednak Harry odtworzył wszystko idealnie. Płatki róż, świece zapachowe, truskawki w czekoladzie oraz klasyczna muzyka w tle.
Styles kręcił się po kuchni, próbując zlokalizować szafkę z kubkami. Czuł się w tym miejscu obco. Mieszkanie nie miało charakteru dawnej Lyssandry. Było oficjalne, a jedynym źródłem ciepła był kominek, w którym i tak dziewczyna jeszcze nigdy nie rozpaliła. Wyglądało to tak, jakby znów planowała ucieczkę. Nie chciała przywiązywać się do jednego miejsca. Czy to właśnie dlatego wyprowadziła się z rodzinnej rezydencji i pozostawiła matkę? Nie chciała ranić jej znów, gdy przyjdzie wyjechać na dłuższy czas? To było całkiem podobne do Lys, która nigdy nie potrafiła zmierzyć się z problemami. Uciekała mając nadzieję, iż z czasem wszystko przeminie. Czasem to najgorsza ze wszystkich opcji. Znikając tak nagle pół roku temu, porządnie go zraniła. Przez dłuższy czas nie był w stanie normalnie funkcjonować. Mówili, że stał się cieniem człowieka. Zmizerniał, nie chciał jeść, zamknął się w sobie. Z ust znikł radosny uśmiech, którym tak uwielbiał obdarzać fanów. Aż nagle znów na siebie wpadli w Los Angeles. Mogli porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko. Zmarnowała szansę, ale tak łatwo przecież nie mógł zrezygnować z Lyssandry. Prawdziwa miłość nie słabnie z upływem czasu. Nawet przykre słowa nie zapadają na długo w pamięć, a teraz w ogóle nie miały znaczenia.
Przygotował gorącą czekoladę wedle przepisu mamy. Do każdego kubka wrzucił dodatkowo po dwie pianki. To miał być idealny wieczór, który zakończył się, zanim na dobre się rozpoczął. Dopiero w momencie, gdy kędzierzawy kładł kubki na szklany stolik zorientował się, że Lyssandra śpi w najlepsze, wtulona w puchową poduszkę. Wyglądała tak uroczo i niewinnie. Właściwie ten obrazek nie różnił się niczym od normalnego oblicza panny Haywood. Czy on kiedykolwiek widział ją mocno wkurzoną? O ile sięgał pamięcią trzy lata wstecz – nic takiego nie miało miejsca. Zawsze spokojna. Ktoś mógłby powiedzieć, że wyrachowana. A Lys po prostu taka była. Za to właśnie ją kochał. Byli niczym ogień i woda. Dwa przeciwieństwa, które nieustannie się przyciągały.
Rozglądał się po mieszkaniu w poszukiwaniu jakiegoś koca. Po dziesięciu minutach stwierdził, że lepiej będzie zanieść dziewczynę do jej sypialni. Noc spędzona na kanapie z całą pewnością nie byłaby dla niej niczym przyjemnym. Poza tym następnego dnia miała stawić się na pierwszym przesłuchaniu do X-Factora. Musiała być w jak najlepszej formie, by pokazać tą jaśniejszą stronę swego oblicza. Musiała zauroczyć i sprawić, by wszyscy ją pokochali.
Wziął dziewczynę na ręce najdelikatniej, jak tylko potrafił. Ona bezwiednie oplotła jego szyję rękoma, a głowę ułożyła na ramieniu. Ciepły oddech owionął szyję Stylesa. Zawsze to samo. Mieszkając razem praktycznie każdego wieczora zanosił brunetkę do ich wspólnej sypialni. Niezbyt często była w stanie dotrwać do samego końca filmu, który oglądali. Tym razem ułożył ją na środku ogromnego łóżka z zamiarem opuszczenia mieszkania. Nie chciał naciskać. W przypadku Lyssandry mogłoby odnieść to odwrotny skutek.
- Harry – słodycz jej głosu sprawiła, że natychmiast znalazł się obok gotów, by zrobić dosłownie wszystko, czego sobie zażyczy. – Zostaniesz?
- Mogę pościelić sobie na kanapie…
- Nie – głos brunetki stawał się coraz bardziej senny. – Połóż się tutaj, obok.
                Nie trzeba było Harry’emu dwa razy powtarzać. Wskoczył pod kołdrę i przysunął się bliżej dziewczyny, która natychmiast wtuliła się w jego tors. Nie minęło pięć minut, gdy ciszę w sypialni przerwał dźwięk jego telefonu. Zaklął cicho, wyjmując z kieszeni spodni nieznośne urządzenie. Odetchnął z ulgą stwierdzając, że Lyssandra dalej śpi. Musiała być bardzo zmęczona, skoro nawet dość głośny dźwięk jej nie wyrwał z krainy snu. Kędzierzawy zerknął szybko na wiadomość od Louisa.
Gdzie ty się do cholery podziewasz Styles?!
                Chłopak przewrócił zielonymi tęczówkami. Nie musiał przecież spowiadać się ze wszystkiego. A już w szczególności nie Tomlinsonowi. Już chciał odłożyć telefon na szafkę nocną, gdy zmienił zdanie. Jeśli napisze Lou prawdę, będzie odczuwać z tego powodu satysfakcję.
Jestem u Lys. Zostaję u niej na noc. Do zobaczenia przed wywiadem.

~Lyssandra szykuje się do debiutu w roli jurora. Myślicie, że da sobie radę? A co z promocją nowej płyty? Czyżby wszystko było dopięte na ostatni guzik? Staram się w to wierzyć, ponieważ nie mogę się doczekać nowych kawałków. Niedługo również premiera piosenki nagranej przy udziale One Direction! Podobno szykuje się nowy hit.
Harry i Lyssandra do tej pory widziani byli na jednej randce. Wygląda na to, że wszystko wreszcie wróciło do normy. Czekam niecierpliwie na kolejne, radosne doniesienia.
Wasza Lyry, xxx


~*~
Przepraszam, że nikogo nie powiadomię o ukazaniu się tego posta, ale lecę do lekarza.


8 komentarzy:

  1. Nic się nie stało, że nie powiadomiłaś. Mając cię w obserwowanych zauważyłam, że dodałaś. :)
    Zauroczył mnie ten rozdział. Chyba najlepszy od poprzednich. Czułam taką magię, magię miłości! Uwielbiam zakochane pary, a dodatkowo Harry pokazał się z jak najlepszej strony! Każda dziewczyna chciałaby zastać swoje mieszkanie tak pięknie ozdobnione, poczuć się ważna dla swojego mężczyzny. Wiedziałam, że Harremu się uda. Uda przekonać Lyss. Pokazać jak mu zależy, a dzięki jej akceptacji polubiłam ją. W końcu sama nie może siebie oszukiwać, oszukiwać uczuć jakich daży Harrego. Piękny rozdział. :)
    P.S mam nadzieję, że nic groźnego Ci się nie dzieje :) /sensitive-touch/

    OdpowiedzUsuń
  2. Roozdział lepszy od poprzedniego,serio. Szkoda że trzeba było czekać aż 2 tygodnie,ale trudno,dla takiego rozdziału warto. Naprawdę świetny rozdział! Czekam na nn,i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, jak romantycznie wyszło ^^ tylko trochę mi żal Tomlinsona... ;<

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku!!!!! wpadłam dopiero teraz i przeczytałam wszystko za jednym razem! to jak piszesz jest tak niesamowite, że na prawdę brak mi słów! zamarłam. Po drugie wspaniała historia! jeszcze się z taką nie spotkałam a zawsze chciałam przeczytać coś o głównej bohaterce która jest sławna. Po trzecie twój sposób pisania jest na prawdę obłędny, jestem pod ogromnym wrażeniem. Wydaję mi się, że to opowiadanie staję się jednym z moich ulubionych za co bardzo Ci dziękuje. Zakończenie rozdziału obłędne, po prostu się rozpływam, lekko denerwuje mnie jak Harry próbuje wzbudzić zazdrość w Louise przez to, że Lyssandra wybrała jednak loczka, dlatego trochę szkoda mi Tomlinsona.. Ale zobaczymy co będzie dalej. Czekam oczywiście na nowy rozdział, dodaję do ulubionych i życzę Wesołych Świąt! ;-) /

    wishmeyourself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. [SPAM]
    Serdecznie zapraszam na nowo-powstałego bloga opowiadającego o niezwykłej miłości, która (jak każda) miewa wzloty i upadki. To uczucie jest jednym z najpiękniejszych uczuć jakie kiedykolwiek mogłaś sobie wyobrazić. Zagubienie, uczciwość, przyjaźń...
    http://without-any-friends.blogspot.com/
    "Gdyby nie był moim najlepszym przyjacielem powiedziałbym jej co czuję, wyznałbym jej wszystko, ale nie mogę. Kocham ją."

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę sobie darować tego jak dawno mnie tu nie było, ale to wszystko dlatego, że cały czas mam zawalony i na nic nie mam czasu. Co do rozdziału - jestem zachwycona. To co zrobił Harry było takie wspaniałe. Zazdroszczę Lys i mam nadzieję, że to co powstaje między nią, a Stylesem wytrwa długo. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. SPAM! Chcesz, aby Twoją twórczość czytało się milej i płynniej? Oferuję lekką pomoc przy korekcie Twoich rozdziałów. Pozbędę się błędów ortograficznych, stylistycznych i wielu innych, przez które zawsze dostajesz niższą ocenę z prac pisemnych na "kochanym" polskim.
    ZAPRASZAM if-you-dont-believe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. hej ;)
    Rozdział jest taki magiczny, pełen miłości, w istocie baaardzo mi się podoba!
    jejku, ale to słodkie ♥ Lyss i Harry. Niech oni już będą razeeem na wieeki.
    Czekam na kolejny! Dodawaj szybko ;)
    + wejdź jeśli chcesz...
    http://a-little-of-the-good-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń