31 stycznia 2013

IX - Szczęście.



                Po pierwszej godzinie przesłuchań, praktycznie wszyscy jurorzy mieli dość. Nawet Lyssandra przestała udawać, że wszystko jest w porządku. Straciła nadzieję na poprawę. Nikt nie zachwycił swoimi umiejętnościami wokalnymi. Większość z tych, którzy już byli na scenie powinni najpierw usiąść w domu, włączyć sobie karaoke i nagrać swój własny głos. Z całą pewnością zrezygnowaliby z pojawienia się przed całkiem poważną publicznością oraz jurorami, których cierpliwość miała swoje granice. Mało brakowało, by Simon Cowell zaczął miotać przekleństwami, gdy kolejny chłopak pozbawiony talentu zawodził niemiłosiernie. Lys miała ochotę zasłonić uszy, co z resztą uczyniła już większość publiczności. Wreszcie dźwiękowcy zlitowali się, wyłączając podkład. Teraz trzeba było wyrazić opinię w sposób kulturalny, ale dość dobitny.
                Chelle miała doskonałe miejsce na widowni. Mogła dobrze przyjrzeć się każdemu z uczestników castingu, jak również jurorom. Z początku miała obawy. Lyssandra nigdy nie była dobrą oratorką. W szkole średniej nie była w stanie nawet wyjść, by wygłosić referat przed całą klasą, która przecież nie była liczna. W prywatnej placówce liczyła się przekazywana wiedza. Masowe nauczanie zostało odrzucone już na etapie wstępnym. Skoro piętnaście osób powodowało u młodej Haywood taki stres, to niby jak miała poradzić sobie z wygłaszaniem opinii przed kilkaset razy większą publicznością? Na całe szczęście dwa lata w show biznesie sprawiły, iż nauczyła się ograniczać swoje wypowiedzi do zbędnego minimum. Nie dawała niczego po sobie poznać. A z całą pewnością była potwornie zdenerwowana. Co jakiś czas nerwowo przeczesywała włosy, zagryzała dolną wargę, wbijała wzrok w szklankę z wodą. Chelle chciała w jakiś sposób dodać przyjaciółce otuchy, ale mogła liczyć jedynie na to, iż sama obecność wystarczy.
                Albano drgnęła, czując w kieszeni jeansów delikatne wibracje. Szybko wyciągnęła telefon. Na wyświetlaczu widniało połączenie przychodzące od Nialla. Musiała podjąć szybką decyzję. Opuścić na krótką chwilę studio, czy zostać i w dalszym ciągu próbować wspierać przyjaciółkę. Jęknęła cicho. Wybór wcale nie był tak oczywisty, jak by się mogło wydawać. Z Lys nie utrzymywała kontaktu od blisko pół roku. Z Horanem natomiast rozmawiała ostatni raz poprzedniego wieczora. Trochę się posprzeczali i może właśnie teraz przyszedł czas na pogodzenie się. Wstała z miejsca. Opuszczając widownię, przesunęła palcem wskazującym po ekranie dotykowym.
- Szybko Niall, nie mam w tej chwili czasu – mruknęła dziewczyna, opierając się o metalowy element konstrukcyjny. Chłopak odetchnął głęboko. Wyraźnie chciał o czymś powiedzieć, tylko nie umiał dobrać odpowiednich słów. Zawsze miał z tym problem i Chelle nauczyła się czytać między wierszami. – Co jest?
- Dzisiaj nagrywaliśmy program u Alana Carra…
- Chatty Man, kojarzę – wtrąciła ciemnowłosa, przyglądając się uważnie swoim paznokciom. W kilku miejscach granatowy lakier zdążył już odprysnąć. – Niall, przejdź do rzeczy, bo na serio jestem zajęta.
- Niby czym? – Prychnął lekko poirytowany chłopak. – Siedzisz na castingu do X-Factora.
- Twierdzisz, że moje sprawy nie są ważne?
- Nie to miałem na myśli. – Do uszu Chelle dotarło ciche przekleństwo. – Słuchaj, ja chciałem tylko powiedzieć, że podczas tego wywiadu wyszło na jaw kilka istotnych faktów. Jednym z nich jest nasz związek. Znaczy nie powiedziałem, że to o ciebie chodzi, ale te fanki pewnie i tak o wszystkim dowiedzą się w pięć minut.
                Dziewczyna w myślach policzyła do dziesięciu. Rzeczywiście, nie była to dla niej najlepsza wiadomość tego dnia. Dotychczas uparcie twierdziła, iż lepiej trzymać wszystko w tajemnicy. Przekonała się na własnej skórze, że sława nikomu nie służy. Kiedy jeszcze pojawiała się w towarzystwie Lyssandry, dość często musiała uważać na każdy gest oraz słowo. Jako przyjaciółka sławnej osoby również musiała reprezentować odpowiedni poziom. Zdarzyło się nawet, że udzieliła dwóch wywiadów. Według gazety dla nastolatek miała całkiem niezły gust. Przy Haywood wiele się naczyła.
- Dobra Niall, nie przejmuj się tym – westchnęła wreszcie, przecierając twarz dłonią. – Porozmawiamy o tym wieczorem.
- Wpadniesz do nas?
- Czemu nie.
                Podczas, gdy Chelle próbowała znów przedostać się na widownię, za kulisami znalazł się Sidney. Ze stresu obgryzł już wszystkie paznokcie i pracował teraz nad skórkami. Słyszał już, że jak do tej pory nikt nie przeszedł przesłuchania pozytywnie. Całe jury było mocno zdenerwowane i tylko osoba z fantastycznym głosem mogła zmienić ten stan rzeczy. Jeszcze mógł się wycofać, ale nie chciał kolejny raz stracić szansy na osiągnięcie w swoim życiu czegoś więcej niż własne mieszkanie w centrum Londynu oraz średnio płatna praca kelnera w kawiarni. Próbował sobie wmówić, że to jest właśnie jego chwila. Sama Lys zasugerowała, iż to właśnie on powinien znaleźć się w tej edycji. Zrobiła to celowo? Zaczął wierzyć, że dzięki tej znajomości gładko przejdzie przez pierwszy etap. Haywood była przesympatyczną dziewczyną. Jego historia zrobiła na niej wrażenie. Tak przynajmniej mu się wydawało.
                Mężczyzna w czarnej koszulce oraz słuchawkach skinął na blondyna. Chłopak wziął kilka głębokich oddechów. Ćwiczył ten kawałek już od kilku miesięcy. Chciał wypaść jak najlepiej chociaż zdawał sobie sprawę, iż nie może przesadzić. Nie tego od niego oczekiwali. Musiał pokazać swoją prawdziwą twarz. Pokonał kilka metalowych stopni, które prowadziły na scenę. Do ręki wciśnięto mu mikrofon, a po niecałej minucie już stał na ogromnej scenie. Nie był zaskoczony faktem, iż publiczność nie pałała entuzjazmem. Rozległy się jedynie pojedyncze brawa. Sidney przełknął głośno ślinę, przykładając do ust mikrofon. Oślepiające, jasne światło z reflektora nie pozwalało mu zbyt dobrze przyjrzeć się publiczności. Mógł za to bez większego problemu dostrzec słaby uśmiech na ustach Lyssandry.
- Witaj i przestaw nam się – mruknął sceptycznie Simon, nawet nie zaszczycając blondyna spojrzeniem.
- Sidney Wallace. Mam dwadzieścia trzy lata.
- Po twoim akcencie wnioskuję, iż nie jesteś stąd – zauważyła Tulisa, patrząc na chłopaka z zainteresowaniem. Sidney uśmiechnął się delikatnie. Stres powoli zaczął odpuszczać. – Australijczyk?
- Zgadza się – blondyn przełożył mikrofon do drugiej dłoni, nie przestając się przy tym uśmiechać. – Zostawiłem w Australii wszystko, by spróbować tutaj swojego szczęścia.
- W takim razie próbuj – Simon machnął ręką.
                Zapadła niemalże idealna cisza, która przerywana była przez pojedyncze kaszlnięcia na widowni. Sidney skupił się na muzyce, która po chwili popłynęła z głośników. Ćwiczył ten utwór, więc nie mógł się pomylić. Musiał rozpocząć w odpowiednim momencie. W myślach rozpoczął odliczanie. Trzy… Dwa... Jeden…

A thousand times I've seen you standing
Gravity like lunar landing
You make me wanna run till I find you
I shut the world away from here
Drift to you, you're all I hear
As everything we know fades to black

Half the time the world is ending
Truth is I am done pretending

I, never thought that I
Had anymore to give
You're pushing me so far
Here I am without you
Drink, to all that we have lost
Mistakes we have made
Everything will change
But,love remains the same

                Teraz cisza, jaka zalegała na widowni miała zupełnie inny charakter. Nie było chyba osoby, której nie zauroczyłby głos Australijczyka. Każde słowo zabarwione było emocjonalnie. Wszystko pochodziło z wewnątrz; prosto z jego serca. Był autentyczny. Pozostał sobą. Odciął się od otaczającego świata. Znów był tym biednym chłopcem, którego tak łatwo można było zranić. Zakochał się. Był gotów poświęcić dla niej życie, a ona tak po prostu go zostawiła. Czas powinien leczyć rany, ale miłość pozostała taka sama.

I, never thought that I
Had anymore to give
You're pushing me so far
Here I am without you
Drink, to all that we have lost
Mistakes we have made
Everything will change
Everything will change

                Muzyka ucichła, ale publiczność jeszcze przez kilka chwil pozostała pod urokiem fantastycznego głosu. Gromkie brawa, owacje na stojąco, łzy w oczach Tulisy i Lys. Tego zdecydowanie się nie spodziewał. Owszem, zdawał sobie sprawę ze swojego talentu. Nie przypuszczał jednak, jak wiele potrafi zdziałać samym śpiewem. Dotychczas pozwalał sobie na takie występy pod prysznicem lub podczas wypadów na karaoke.
- Niesamowite – odezwał się Simon, gdy tylko brawa ucichły. – Jak to dobrze, że przyleciałeś do nas z Australii. Brakowało nam kogoś takiego, jak ty!
- Myślę, że ten program nie może się odbyć bez ciebie – Lyssandra ułożyła smukłe palce na szklance. – Masz nieziemski talent, a my nie chcemy go zmarnować.
- To prawda – Tulisa pokiwała głową. – Dopiero rozpoczęliśmy przesłuchania, ale jak dla mnie już w tej chwili jesteś faworytem tej edycji.
               
                Harry rzucił się na sofę w salonie. Ten dzień miał należeć do jednego z najnudniejszych w jego dotychczasowym życiu. Zero planów. Brak spotkań promocyjnych, wywiadów. Wraz z chłopakami miał przez kilka dni wypocząć. Później szybki wypad do Nowego Jorku na świąteczny koncert i powrót do Londynu. Gdyby to od kędzierzawego zależało, zapewne w ogóle nie ruszałby się z tego miasta. Miał tutaj wszystko, czego potrzebował. Studio nagraniowe, fanów oraz prawdziwą miłość.
                Przewrócił się na plecy, wbijając zielone spojrzenie w popękany sufit. Skrzywił się nieznacznie. Wyglądało na to, iż przez najbliższe dni nie będzie mieć okazji, by spotkać się razem z Lyssandrą. A musiał z nią poważnie porozmawiać. Nie chciał pozostawiać tak wielu spraw między nimi, które w dalszym ciągu były niedopowiedziane. W prawdzie podczas wymiany krótkich wiadomości tekstowych wyglądało na to, iż wszystko zmierza ku lepszemu – chciał mieć stu procentową pewność, że nikt mu nie odbierze Haywood.
- Znów jesteś nieszczęśliwy – stwierdził Liam, wieszając się na oparciu sofy. – Czyżby miłosne rozterki kolejny raz dopadły naszego loczka?
- Odwal się Payne.
- Jakiś ty uprzejmy. – Chłopak bez większego problemu przeskoczył przez oparcie, lądując całym ciężarem ciała na nogach Harry’ego. Ten syknął cicho, mierząc przyjaciela morderczym spojrzeniem. Szatyn bezgłośnie wypowiedział „wybacz”. – Sam przecież powiedziałeś w wywiadzie, że twój związek z Lys zmierza ku lepszemu.
- Tylko problem w tym, że jak na razie żadnego związku nie ma – wymruczał niechętnie kędzierzawy, wyciągając z kieszeni jeansów telefon. Zero nieodebranych wiadomości. – Lyssandra nie ma dla mnie czasu, bo zajęta jest tym całym X-Factorem.
- Nie marudź, bo sam wiele dzięki temu osiągnąłeś.
                Poirytowany brunet zerwał się z kanapy, nie zawracając już sobie głowy Liamem oraz jego realnym podejściem do życia. On taki nie był. Lubił chodzić z głową w chmurach; marzyć o sprawach, które prawdopodobnie nigdy miały nie dojść do skutku. Mimo wszystko żył niejednokrotnie zgubną nadzieją. Uparcie wierzył, iż jednak będzie mu dane spędzić jeszcze kilka szczęśliwych lat u boku Lyssandry. Potrzebował jej dokładnie tak samo, jak ona jego. Nie mógł tak bezczynnie siedzieć i czekać.
                Niewiele myśląc chwycił zimowy płaszcz, złapał kluczyki od samochodu i bez słowa opuścił posiadłość należącą do One Direction. Wsiadając do czarnej terenówki posłał jeszcze nienawistne spojrzenie w stronę domu. Duży, murowany, zabytkowy. To właśnie tutaj spędził ostatnie dwa lata nowego życia. Wyglądało na to, że pozostanie zamknięty w tych czterech ścianach do końca swego życia. Czy tego właśnie chciał? Gdzie podziała się ta żywiołowość oraz zamiłowanie do podejmowania spontanicznych decyzji, które lubiły dość często mieć wpływ na jego życie?
- Do cholery Styles, weź się wreszcie w garść – mruknął, przekręcając kluczyki w stacyjce.

~Z moich obserwacji wynika, iż Lyssandra całkiem nieźle radzi sobie podczas przesłuchań. Jej wypowiedzi są krótkie, zwięzłe i na temat. Na horyzoncie pojawił się również chłopak posiadający predyspozycje do pozostania gwiazdą – Sidney Wallace, Australijczyk. Mój głos już ma.
Wasza Lyry, xxx

2 komentarze:

  1. Taak doczekałam się, a warto było! Ciesze się, że Sidney poszedł do X-factora i spróbował swoich sił! To on uratował ten program przed tymi beztalenciami? No można tak powiedzieć.
    Oj Harry, Harry weź się na prawdę w garść. Musisz zrozumieć Lys. W końcu pracuje to chyba wiadome, że trzeba nieraz pocierpieć, ale bądź pozytywnej myśli. W końcu Lys dała ci szansę, prawda? Nie zmarnuj tego! Rozdział mi się podoba i cieszę się, że powróciłaś! Teraz lecę na twojego drugiego bloga sound of your voice! Pozdrawiam. /sensitive-touch/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam że Sidney przejdzie! Liczę na niego ;)

    OdpowiedzUsuń